praca-zamiast-rodziny

Rodzisz się i już w kilka lat potem idziesz do przedszkola, szkoły, na studia. Wciąż czegoś się uczysz i dokształcasz na licznych szkoleniach i warsztatach. Wszystko ma Cię przygotować do Twojej wymarzonej, dobrze płatnej i satysfakcjonującej pracy.

Idziesz tą drogą nie bacząc na wyrzeczenia i poświęcenia w nadziei na wspomnianą, wymarzona pracę. Ponieważ wiele lat spędziłaś przygotowując się do tego momentu niezwykłą gratyfikacją jest dla Ciebie jej podjęcie. Wreszcie możesz się realizować i wdrażać w życie autorskie pomysły. Dobre wynagrodzenie sprawia, że Twoja motywacja do pracy rośnie. Przed Tobą wizja awansu, większego prestiżu, lepszych pieniędzy. I w tym momencie dochodzą Cię głosy z otoczenia: Ale z niej pracoholiczka!To wszytko wina tego jej szefa! Ale oni ją wyzyskują!

Jednak to nie firmy, czy korporacje jak to się nieraz twierdzi wymuszają toksyczny związek pracownika z firmą. To my sami podlegamy psychologicznym mechanizmom, które indukują w nas skłonności do pracoholizmu.

Mechanizm zaangażowania czyli „jeszcze nie pora”

Co chwilę powtarzasz sobie: Jeszcze tylko dokończę szkolenie, zaliczę studia podyplomowe, zdobędę podwyżkę i awans, a wtedy przyjdzie pora na myślenie o rodzinie. Jednak efekt zaangażowania w pracę sprawia, że taka pora może nigdy nie nadejść. W życiu kobiety praca w szczególny sposób pełni doniosłą rolę. Emancypantki starały się o zapewnienie kobietom możliwości równouprawnienia w pracy nie po to, by dziś dobrowolnie rezygnować z tego przywileju.

Tymczasem warto wziąć pod uwagę, że wartość naszej pracy możemy poznać najlepiej w momencie próby. Wielu pracodawców nie zdaje tego egzaminu, potwierdzając tym samym, że ich celem jest wyłącznie wykorzystanie potencjału kobiety bez względu na jej dobro.

Mechanizm utopionych kosztów, czyli „nie po to uczyłam się tyle lat, by teraz siedzieć w pieluchach i kaszkach”

Joanna P