Męska Strefa Okiem faceta
Z pamiętnika rozwodnika cz. IV

Ogród, o którym często myślałem, to nic innego jak miejsce pełne radosnych kolorów, blasku oraz widocznego horyzontu, który z jednej strony jest jakże odległy, a z drugiej przecież na wyciągnięcie ręki. Ogród, w którym lśniąca roślinność miesza się z oślepiającym słońcem, bezchmurnym niebem i pomaga czuć się bezpiecznie.
Drzwi miałem już do niego otwarte, bo układając sobie w głowie ten labirynt pogmatwanych myśli, tym samym systematycznie naciskałem na klamkę. Ale czy mogłem do niego już wejść? Były jeszcze za wysokie chaszcze, ale czułem, że już niebawem znajdę czarodziejską maczetę i będę te gęstwinę skutecznie wycinał…
Początek nowego życia
Przy niewątpliwie ciężkiej pracy, jaką włożyłem w odbudowanie logicznego myślenia, postanowiłem jak najszybciej wyjechać z rodzinnych stron z powrotem do miejsca, w którym mieszkałem już blisko 10 lat. Byłem przekonany, że to tylko przyspieszy „wejście do rzeczywistości” i żwawiej zahartuje mnie na przyszłe niepowodzenia życiowe, które są przecież nieuniknione. Czułem się silny, choć wciąż bardzo mały, bogaty w doświadczenia, ale biedny z powodu nadwyrężenia psychiki. Cieszyłem się z tego, że potrafię skutecznie walczyć z przeciwnościami losu, lecz jednocześnie martwiłem o to, co będzie.
Widziałem jak kolejny dzień przynosi coraz mniej wątpliwości i strachu. Przekonywałem się, że to nie koniec świata, a właściwie jego nowy początek! Starałem się nie zbaczać z wyznaczonej drogi do kropli szczęścia. Postępy były widoczny gołym okiem, choć zdarzały się momenty, leżąc w łóżku i patrząc się w sufit, kiedy rozgoryczenie było silniejsze ode mnie. Potrafiłem już normalnie zasnąć, lecz samotność mnie dobijała. Samotność to zgroza ludzkości…
Pokochać po raz drugi
Wynająłem bardzo przyjemny pokój, w spokojnym otoczeniu, a dodatkowa komitywa ze współlokatorem oraz bezpieczny kwadrat własnej prywatności, na pewno tylko pomagały w leczeniu trajektorii egzystencjalnego kierunku. Starałem się wychodzić do ludzi, bo przypuszczałem, że pozostanie w czterech kątach jedynie spowolni moją autoterapię. Starałem się rozplanować sobie szczegółowo dzień, aby nie mieć czasu na nudę, bo nuda to odrestaurowanie szarych myśli, na co pozwolić sobie nie mogłem.
Z jednej strony zdawałem sobie sprawę, że sporo życia przede mną i że pewnie spotkam kiedyś kobietę, z którą się zwiążę. Jednak z drugiej strony miałem ogromne wątpliwości. Bałem się, że porównania mnie dobiją i zatkają otwór, przez który widać udany, nowy związek. Bałem się, że nie będę potrafił oddać się w całości, poświęcić i tak jak kiedyś… pokochać. Bałem się, że nie znajdę partnerki, która i mnie pokocha. Choć to był wówczas temat bardzo odległy, to jednak czasami mi dokuczał, bo zawsze przecież marzyłem o szczęśliwej rodzinie, której się przyglądam jak śpi, kiedy rano wychodzę do pracy.
Czy kiedyś jeszcze tego doświadczę? Odpowiedź dziś jest jasna! A dlaczego nie?
Czytaj inne kartki z pamiętnika rozwodnika:
LION
« Uderzenia gorąca? Oddychaj!
Chudini
12 lat temu
Bardzo się cieszę się, bo ja wciąż dzięki kobietom rozumiem coraz więcej…
linet
12 lat temu
Dziękuję za odpowiedź, którą dopiero teraz odkryłam.
Nie, to nie było moje niezadowolenie, raczej lekkie zdziwienie,że autor nie odnosi się do adresowanego do siebie pytania, jakby go wcale nie było, mimo że temat kontynuuje.
Tamto zdziwienie ustąpiło miejsca drugiemu, gdy dziś znalazłam Pana odpowiedź.
A muszę powiedzieć,że dostarczył mi Pan jeszcze jednego zdziwienia w związku z cyklem tekstów na temat różnic między płciami.
Zdziwienie to początek rozumienia, dzięki więc Panu , rozumiem chyba więcej:)
Pozdrawiam.
Chudini
12 lat temu
Witam linet!
Oczywiście rozumiem Twoje niezadowolenie z powodu mojego braku odzewu na Twoje wnioski. Jednak wiedz, że to bardzo trudne pisać o swoich uczuciach, odczuciach, emocjach i wnioskach (szczególnie facetowi), które dotyczą tak mocnego tematu. Długo myślałem nad tym czy uczestniczyć w Waszej/Twojej dyskusji, bo bałem się, że przerodzi się to w swego rodzaju tłumaczenie się ze swoich przemyśleń. Jednak przemogłem się. Czas robi swoje…
Apropos Twojego poprzedniego wpisu w części 3. Otóż masz rację, że popatrzenie na sprawę z perspektywy drugiej osoby niesie często całkiem inne spostrzeżenia. Ja staram się nie oceniać „jej” decyzji. Chcę opowiedzieć tylko o swoich uczuciach i opisać jak można sobie z tym poradzić. Nie mam pretensji do byłej żony. Życzę jej jak najlepiej i zawsze jej pomogę w trudnych momentach. Za dużo nas łączyło. Nie chciałbym tkwić w związku bez miłości, bo to bezproduktywne. Pewnie zachowałbym się tak samo, jeśli wygasłoby u mnie uczucie. Ale dlaczego uczucia wygasają? To już inna strona medalu. Nie czas, aby teraz wysuwać tego genezę. Czas na zmiany i szczęście w życiu, czego sobie, Tobie i wszystkim czytelnikom z całego serca życzę!
linet
12 lat temu
A wiesz jiji, mnie zainteresowało to studium rozpaczy i wychodzenia z niej, napisane męskim udręczonym sercem /wierząc,że to nie była literacka fikcja/. Od udzielania rad i oceniania byłam jak najdalej, ale przyszło mi do głowy, aby spojrzeć na problem z punktu widzenia drugiej strony.
Nie oczekiwałam wymiany zdań, bo nie liczyłam na kontynuowanie cyklu.
Ale widząc ciąg dalszy, pomyślałam,że może znajdę w tekście jakieś odniesienie do swoich sugestii. W końcu to miło, gdy ktoś nie tylko zauważy, ale i zareaguje. No i wtedy, nie znając zasad funkcjonowania redakcji, pomyślałam,że redakcyjna szyba jest gruba i nieprzenikniona.
A teraz , mając wyjaśnienie, juz tak nie myślę:)
linet
12 lat temu
Istotnie, myślałam, że nie tyle z obowiązku, co z ciekawości autor zagląda do publikowanego przez siebie tekstu ,żeby przekonać się czy temat wywolał odzew. Ale jeśli tego nie robi, ograniczając się do napisania i dostarczenia artykułu do redakcji, to adresowanie do niego komentarza, mija się z celem.
Dziękuję za wyjaśnienie. Teraz juz będę wiedziała, że nie powinnam czuć się ignorowana brakiem reakcji autora, bo jej po prostu nie może być, i że Redakcja nie ma z tym nic wspólnego.
Redakcja
12 lat temu
@linet
Skoro już jesteśmy przy powiedzeniu „gadał dziad do obrazu”, to po raz kolejny przypominamy, że propozycje i uwagi prosimy kierować na maila redakcja@menopauza.pl. Skoro jednak domaga się Pani publicznego wyjaśnienia, pragniemy zauważyć, że istnieje rozróżnienie elementów portalu, jakimi są artykuły od porad eksperta czy wątków forum, gdzie faktycznie można oczekiwać wymiany myśli z adresatem. Autor tekstu nie ma obowiązku śledzenia swojego tekstu po publikacji, często nawet nie wie kiedy następuje, gdyż nie wszyscy redaktorzy są stałymi pracownikami portalu. Pan Paweł mógł nawet nie zauważyć Pani wpisu, stąd właśnie nasze zalecenie, by pisać swoje uwagi na maila, którego możemy przekazać zainteresowanej osobie. To jednak czy uzyska Pani odpowiedź leży tylko i wyłącznie w gestii autora, a nie redakcji.
linet
12 lat temu
Cieszę się,że świat znów staje się dla Pana ogrodem pełnym zapachu, barw, światła i marzeń:)
Ale ja teraz nie o tym.
Trochę szkoda,że Redakcja z wysokości swojego redakcyjnego piedestału i zza redakcyjnej szyby, tak rzadko zstępuje na nasze czytelnicze niziny. Nie mówię tu oczywiście o sprawach informacyjnych i przywołujących nas do porządku, ale o kwestiach poruszanych w wypowiedziach pod artykułami ,kierowanych personalnie do autorów, jak np. moja próba analizowania sytuacji widzianej z innej perspektywy, w komentarzu do poprzedniej części artykułu. Redakcja reprezentowana przez autora, pozostała milcząca, nieporuszona, bez słowa odzewu, chociaż temat jest kontynuowany.
Sytuacja trochę jak z powiedzenia „gadał dziad do obrazu” i nie powiem,że sympatyczna.