jestem już dorosły

Kiedy nasze dzieci dorastają i stają się coraz bardziej samodzielne, wymagają od rodziców innego podejścia, niż jak były nieporadne i potrzebujące opieki. Chcą, aby pytano je o zdanie, liczono się z ich decyzjami i rozmawiano z nimi jak z dorosłymi. Wielu rodziców ma z tym problem i nie dostosowuje się do wieku potomka, traktując go jak wieczne dziecko. Nie tędy droga!

Rodzic, czyli bratnia dusza

Często też, w przypadku niepowodzeń czy kłopotów, w sposób naturalny stajemy się dla dorosłych dzieci powiernikami, pocieszycielami, „konfesjonałem” przez 24 godziny na dobę. Zwracają się do rodziców, jak do najbliższych przyjaciół. Wiedzą, że zawsze znajdą tu wsparcie, prawdziwą życzliwość i bezwarunkową chęć niesienia pomocy. Można zwierzać się „starym” jeżeli od zawsze łączyły członków rodziny dobre, przyjacielskie stosunki. Tak więc nadal mamy o czym myśleć, rozmawiać, martwić się i przeżywać wszystko razem z naszymi dziećmi.

Jesteśmy rodzicami przez całe swoje życie, to nie jest stan przejściowy ani epizod w życiu małżeństwa, jak powiadają niektórzy. Tak jest przynajmniej w większości rodzin naszego kręgu kulturowego. Ważne, aby mieć poczucie dobrze spełnionego obowiązku przyjętego na początku drogi. I usłyszeć od bardzo dorosłego dziecka: Mamo, tato, jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi!

Paweł Chudy