odrobinka-dzikosci-w-seksie

Łóżkowa dzikość kojarzy się przede wszystkim ze skórą, biczami, łańcuchami, upokarzaniem drugiej osoby i bólem. Owszem, skojarzenia te są prawidłowe, ale to skrajna jej postać. Odrobinka gwałtowności w łóżku nikomu nie zaszkodziła.

Jak dziwnie by to nie brzmiało, to bycie bezwolną ofiarą czyjegoś pożądania ma swoje korzyści. Tym bardziej, że jest to przemoc pełna miłości – jak już wspomniałam, w tego typu zabawach nie chodzi o własną, ale wspólną satysfakcję.

Wypuszczenie na wolność swojej mrocznej strony ma też ogromne znaczenie terapeutyczne. Wiele osób odkrywa ze zdumieniem i wstydem, że mają ochotę skrzywdzić swojego partnera w niski, egoistyczny sposób, sprawić mu przykrość. Jest to oznaka, że w związku są nierozwiązane konflikty, albo przemoc łóżkowa ma zastąpić frustrację wyniesioną z pracy.

Pokazanie drugiej osobie swojego złego ja wymaga olbrzymiego zaufania – przecież zawsze istnieje ryzyko, że wszystko popsujemy, pokazując zbyt wiele, że kogoś przestraszymy lub zniechęcimy. Ryzykujemy utratę szacunku, wizerunku w oczach drugiej osoby. Ale równocześnie możemy odzyskać czyjeś zainteresowanie, pobudzić ciekawośći odkryć coś niezwykłego u partnera.

Staramy się unikać wulgarności i upokarzających określeń dotyczących wyglądu fizycznego, umiejętności, kompetencji. Wbrew pozorom, nazwanie męża niedobrym misiem, a żony niegrzeczną kocicą odnosi niezwykły efekt, choć wydaje się to takie banalne.

Nie bójmy się uległości, ale również – dominacji. Niech seks nabierze rumieńców – jak klepnięty z mocą pośladek.

Milena L.