ABC Zdrowia Zdrowie
Historia z superbakteriami – thriller czy już dramat? Cz. II

Czytając Wasze komentarze, pojawiające się w części I artkułu, nasuwa się myśl „nie wszystko stracone, jest jeszcze promyk nadziei”. Jednak to był tylko wstęp. Część II podobnie jak część I artykułu ma na celu przybliżenie najbardziej podstawowej terminologii związanej z zagadnieniem superbakterii.
Wiele bakterii żyje z człowiekiem w symbiozie. Jest jednak grupa mikroorganizmów chorobotwórczych. Dostanie się do naszego organizmu bakterii wywołujących choroby powoduje wywołanie reakcji obronnej w postaci gorączki. W ciężkich przypadkach infekcja bakteryjna może prowadzić do wystąpienia zespołu ogólnoustrojowej reakcji zapalnej tzw. sepsy, której tzw. przebieg piorunujący może doprowadzić do zgonu w ciągu 24 godzin od wystąpienia pierwszych objawów.
Najważniejszą linią obrony przed bakteriami jest nasza układ odpornościowy. Gdy dojdzie do zakażenia bakteryjnego, z którym nasz organizm nie potrafi sobie samodzielnie poradzić, należy rozpocząć stosowne leczenie polegające na podawaniu antybiotyków. Jednak powszechnie stosowanie ich już na zwykły katar są przejawem nieodpowiedzialności! Traktujmy antybiotyki jako ostateczność a nie jako pierwszą linię obrony.
Antybiotyki są lekami zabijającymi drobnoustroje. Są to leki specyficzne dla danej grupy bakterii. Różnią się mechanizmem działania jak również zakresem działania. Są substancjami naturalnymi, półsyntetycznymi bądź całkowicie syntetycznymi. Ze względu na te cechy wydaje się być wielce nieodpowiedzialnym decydując się na samoleczenie antybiotykami, które „zachomikowaliśmy” w domowej apteczce. NIGDY nie decydujmy się samodzielnie na podjęcie kolejnej kuracji bez konsultacji z lekarzem. Zażycie niewłaściwego antybiotyku z pewnością nas nie wyleczy, a może doprowadzić do powstania tzw. antybiotykooporności wśród drobnoustrojów, które w drodze przystosowania się do nowych warunków (obecność antybiotyku) nabywają cechy odporności na działanie leku.
Pamiętajmy też, że leki z upływem czasu tracą swoje właściwości, a niewłaściwie przechowywane mogę być szkodliwe!
Co z grypą? Zapomnijmy o micie i przeświadczeniu, że grypę leczy się antybiotykami. Grypa jest chorobą wirusową, której NIE DA się wyleczyć antybiotykami! Dlaczego więc lekarze często po ustąpieniu objawów grypy podaję chorym antybiotyki? Nie zapominajmy jednak, że każde zakażenie powoduje obniżenie odporności naszego organizmu. Kiedy nasz układ odpornościowy jest osłabiony, bakterie wyruszają na łowy. Jest to doskonała okazja do infekowania, a co za tym idzie, wystąpienia objawów chorobowych. Podawanie antybiotyków nie jest więc terapią na grypę, lecz leczeniem następstw wynikających z przebytej choroby wirusowej.
Poznaliśmy już najbardziej elementarne pojęcia. Cóż dalej? W następnej części artykułu poznamy nowego bohatera. Postać raczej skryta, można by pokusić się o stwierdzenie „podróżnik”, bo pochodzi z Indii. Niezbyt często występuje publicznie. Jednak kiedy już się pojawia.. sami ocenicie.
Zachęcam do komentowania, dyskusji, wymiany poglądów i refleksji nad zagadnieniem. Nie zmienimy postępowania lekarzy, które niejednokrotnie wzbudza kontrowersje. Pojawiające się głosy niezadowolenia często są w 100% uzasadnione. Możemy jednak zmienić sposób myślenia swój i swoich najbliższych. Wbrew pozorom ma olbrzymie znaczenie, w jaki sposób postrzegamy kwestie leczenia antybiotykami. Nasza świadomość oraz szeroko zakrojona profilaktyka może mieć spore znaczenie w tej historii, której finał dopiero przed nami.
Artykuły powiązane:
Historia z superbakteriami – thriller czy już dramat? Cz. I
Historia z superbakteriami – thriller czy już dramat? Cz. III
Wpływ antybiotyków na nasz organizm
Maurice
« Solarium – słońce przez cały rok
pati25
11 lat temu
Moja chrześniaczka jak chodziła do szkoły to często miała problemy z gardłłem.Lekarz zawsze przepisywał jej antybiotyk.Doszło do tego,że w nocy ona się pociła,wymiotowała.Zmieniłyśmy lekarza i co się okazało.Miała coś z oskrzelami.Zmiana lekarza była dobrą decyzją bo mogła mieć astmę,gdyby dalej była tylko na antybiotykach
tereska56
12 lat temu
Zgadzam się, antybiotyki to ostateczność, tylko… znam lekarzy, którzy zawsze przepisuja antybiotyk. W ogóle nie proponują innego leczenia! I co wtedy ma zrobić pacjent (oprócz zmiany lekarza)? Ludzie sa nauczeni, ze lekarz przepisze, to trzeba brać.
pati25
12 lat temu
Ja chciałabym nawiązac do tematu związanego z bakteriami a który bardzo mnie irytuje.Zapewne większośc z Was drogie Panie również.Mój brat przez kilka lat prowadził sklep.Były takie ogrraniczenia do przechowywania żywności,że szok.A to,że zamrażarka musi miec stałą,konkretnie ustloną temperaturę a to że ciastka mają byc za szkłemm schowane.Często miał wizyty sanepidu.A na targowisku to nwet miięso mają na ladzie.Ludzie chuchają,kaszlą ,smarkają rozsiewając bakterie.Tam sanepidu nie ma
Iva.
12 lat temu
Mysle, ze srodowisko lekarskie rowniez przyczynia sie do tego, ze dane szczepy bakterii staja sie coraz bardziej oporne na dzialanie antybiotykow. Bardzo czesta praktyka stosowana przez lekarzy jest niestety wypisywanie recepty na antybiotyki bez wczesniejszego zlecenia wykonania antybiogramu. Nie wiem, z czego to wynika, czy z tego, ze sa nieodpowiedzialni, czy z glupio rozumianej oszczednosci. Wypisuje sie antybiotyk o szerokim spektrum dzialania na tzw. chybil – trafil. Mysle, ze caly przemysl spozywczy rowniez przyczynia sie do wzrostu opornosci wsrod bakterii. A juz na pewno przemysl miesny. We wszystkim sa antybiotyki, czesto o tym po prostu zapominamy.
Przypomnial mi sie przyklad mojej znajomej odnosnie nieodpowiedzialnego stosowania antybiotykow. Dzwoniac do niej zwierzyla mi sie, ze cos ja od paru dni pobolewa gardlo. Mowie, ze powinno raczej samo przejsc, a jak nie, to najlepiej wybrac sie do lekarza po porade. I co? Przy nastepnej rozmowie dowiaduje sie, ze gardlo nie przeszlo, bolalo, ale czasu na lekarza nie bylo, moze checi tez nie, nie wiem i moja znajoma zdecydowala sama pobawic sie w lekarza ( to takie modne teraz). Sama zlecila sobie kuracje antybiotykami, ktore o zgrozo, dostala od swojej znajomej, ktorej to z kolei antybiotyki zostaly z jakiegos leczenia. Do czego zmierzam? Otoz nie dosc, ze wziela antybiotyki sama bez zadnej konsultacji z lekarzem to jeszcze, zeby bylo bardziej nieodpowiedzialnie zjadla tylko czesc argumentujac, ze po co wiecej jak przeszlo po dwoch dniach. Takie rozumowanie zwala mnie z nog. Nie rozumiem takiego podejscia. Traktowanie antybiotykow jak wit. C.