dania-gotowe-niczym-z-laboratorium

Mrożona pizza, gołąbki ze słoika, zupka w proszku – to coraz częstsze menu Polaków. Dziś żywność ma już nie tylko zaspokajać głód. Ma być też praktyczna, szybka i prosta w przygotowaniu. Coraz mniejszy wkład w to, co zjadamy, ma rolnik, coraz większy za to chemik z laboratorium.

Czy pamiętasz, jak gotuje się prawdziwy bigos albo flaki? Aby spróbować takich specjałów wyruszamy na niedzielny obiad do mamy albo jeszcze lepiej – babci. Na co dzień, w pośpiechu, wbiegamy do sklepu, chwytamy gotową zupę i drugie danie w plastikowym pojemniku. W domu wystarczy je podgrzać, a czasem tylko zalać gorącą wodą. Po chwili posiłek jest gotowy. Może nie wygląda tak znakomicie, jak na kolorowym opakowaniu, ale przymykamy na to oko.

Gotowa Europa

Pokaż mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś. To prawda stara jak świat. O tym, jak wygląda menu przeciętnego Polaka, można przekonać się zaglądając w supermarkecie do jego kosza z zakupami. Warzywa i owoce, o ile w ogóle się pojawiają, są tam tylko dodatkiem. Podstawę stanowią gotowe dania przeznaczone do szybkiego przygotowania. Występują w formie proszków lub przecierów. Ekstremalnym ich wydaniem są gotowe zestawy posiłków do podgrzania. Kuchnia staje się dziś w wielu domach pomieszczeniem do picia herbaty, elegancko urządzonym wnętrzem pełnym lśniących, nieużywanych garnków. Do sporządzania posiłków wystarczy czajnik i kuchenka mikrofalowa.

700 mln złotych – tyle według danych Euromonitora wydają rocznie Polacy na produkty gotowe. W 2008 roku sprzedaż takich dań wzrosła w stosunku do roku poprzedniego aż o 21%. Amatorów żywności gotowej wciąż przybywa. I to w tak szybkim tempie, że rynek dań gotowych jest dziś jedną z najprężniej rozwijających się kategorii spożywczych. Mimo to Polacy i tak pozostają w tyle za konsumentami z Europy Zachodniej – oni kupują cztery razy więcej dań gotowych niż my. W jeszcze bardziej skrajnej formie zamiłowanie do gotowego jedzenia można obserwować w Stanach Zjednoczonych.

Gotowe od dziecka

Kryzys gospodarczy oszczędził branżę półproduktów. Ba, nawet jej sprzyja: w trudnych czasach mniej ludzi pozwala sobie na posiłek w restauracji. W zamian kupują mrożoną pizzę, frytki z torebki czy purée w proszku. Gotowe dania już dawno przestały być tylko okazjonalnym posiłkiem kulinarnych malkontentów, studentów i osób pracujących od świtu do nocy, którzy nie mają czasu na ugotowanie domowego obiadu. Zupka w proszku na śniadanie zalewana wrzątkiem przez gospodynię na polskiej wsi – taki widok dziwi już co najwyżej podążających za trendami zdrowego odżywiania miastowych.

U naszych zachodnich sąsiadów sprawy nie wyglądają lepiej: W Niemczech dziewięcioro na dziesięcioro dzieci je co najmniej raz na trzy dni któreś z bogatej oferty gotowych dań. W Danii organizacje konsumenckie i dietetycy biją na alarm: Tam mało które dziecko w wieku szkolnym jada warzywa i owoce. Co więcej, niektórych wciąż u nas popularnych warzyw nawet nie widziało na oczy.

Przywiązanie do produktów gotowych jest już wśród zachodnich konsumentów tak duże, że wielu z nich nawet nie zdaje sobie sprawy, co tak naprawdę jest produktem naturalnym, a co wysokoprzetworzonym. Mrożona pizza? Według niektórych do dań gotowych nie należy, bo przecież trzeba ją podgrzać w mikrofalówce…

Skutki diety, w której zbyt często sięgamy po półprodukty, mogą być poważniejsze niż nam się wydaje. Szczególnie w przypadku dzieci. Badania pokazują, że osoby, które od dziecka często jadały gotowe produkty, również w wieku dorosłym będą regularnie po nie sięgać. Sztuczne aromaty dodawane do takich wyrobów szybko kształtują nasze nawyki żywieniowe . Powodują, że odzwyczajamy się od naturalnych smaków i zapachów, coraz bardziej smakują nam natomiast te syntetyczne, wytworzone w laboratorium.

Pro-test