ABC Zdrowia Zdrowie

Historia z superbakteriami – thriller czy już dramat? Cz. III

historia-z-superbakteriami-thriller-czy-juz-dramat-cz-iii

Ewolucja mikro i makroświata trwa od wieków. Mikroorganizmy aby nie wyginąć dostosowują się do nowych warunków środowiskowych i tylko najlepiej przystosowanie przetrwają – niedostosowane wyginą. W przypadku szkodliwych bakterii problem polega na tym, że to my tworzymy im antybiotykowe środowisko, do którego się przystosowują, aby przetrwać. Co gorsza – mają się całkiem nieźle i nic nie zapowiada poprawy na naszą korzyść. Tutaj tak naprawdę zaczyna się nasza przygoda.

Czym jest antybiotykooporność, jakie są jej przyczyny?
Antybiotykooporność, mimo iż dla nas jest bardzo niekorzystna, jest całkiem naturalnym zjawiskiem. Polega na utracie wrażliwości bakterii na działanie danego leku w wyniku czego mikroorganizmy uodporniają się na antybiotyk, który docelowo powinien wyeliminować je z naszego organizmu. Problem antybiotykooporność jest powszechny na całym świecie. Przeprowadzone badania udowodniły, że w miejscach, gdzie występuje największa ilość szczepów antybotykoopornych, stosowanych jest najwięcej antybiotyków. Jest to w pewien sposób błędne koło. Pojawia się szczep bakterii opornej na jeden antybiotyk, podaje się więc drugi – silniejszy. Jednak z czasem bakterie wykształcają oporność na nowy lek i tak w kółko.

Problem antybiotykoodporności

Antybiotykooporność stanowi olbrzymie wyzwanie, zwłaszcza dla lekarzy. W przypadku infekcji bakteryjnych istotną rolę odgrywa czas. Im wcześniej podany zostanie antybiotyk, tym większe szanse na szybki powrót do zdrowia. Kiedy jednak kolejne antybiotyki zawodzą, należy wykonać antybiogram aby sprawdzić, który antybiotyk będzie skuteczny, co też zajmuje trochę czasu. Czasu, którego może okazać się za mało.

Kolejnym aspektem, na który należy zwrócić uwagę, jest porównanie tempa, w jakim rozwijają się szczepy oporne na leczenie, z tempem w jakim są wprowadzane na rynek nowe rodzaje antybiotyków. Niestety, tutaj również przegrywamy niemalże na samym starcie. W ostatnich latach wprowadzono zaledwie kilkanaście nowych antybiotyków, którymi można rozpocząć leczenie. Niestety koszty badań nad nowymi lekami są szacowane w granicach miliardów dolarów. Czas potrzebny na ich dokładne przebadanie jest wciąż zbyt duży wobec tempa rozwijania się szczepów antybiotykoopornych.

Czym są superbakterie, jak bardzo są groźne?

Czym jest superbakteria? Wielu kojarzy się po prostu ze szczepami bardzo opornymi na antybiotykoterapie. Szczepy takie bardzo często występują w szpitalach – są powszechnym zjawiskiem. Lekarze dwoją się i troją aby zapobiegać tym zakażeniom, jednak nie zawsze się udaje. Naszym szczęściem jest fakt, iż zagadnienie oporności najpowszechniej występujących zakażeń wewnątrzszpitalnych (takich jak np. gronkowiec złocisty)jest już znane. Wiele mądrych głów pracuje i debatuje nad tym zagadnieniem aby wypracowywać metody i strategie zapobiegania oraz w miarę skutecznego leczenia. Co by było gdyby jednak pojawił się „ktoś” nowy? Ktoś kogo prawie nikt nie zna? Brzmi to troszkę jak cytat z taniej książki sensacyjnej lub scenariusz niskobudżetowego filmu. Niestety, zagrożenie jest całkiem realne.

W 2008r. w Indiach wyizolowano nieznany dotąd szczep bakterii wyjątkowo opornych na prowadzone leczenie. Po wnikliwych badaniach okazało się, iż nie są to o tyle bakterie oporne na antybiotyk, a bakterie wytwarzające enzym (NDM-1) rozkładający nawet najnowocześniejsze i najsilniejsze antybiotyki. Nie wnikając w mechanizmy działania tego enzymu, problem stanowi fakt, iż z łatwością bakterie mogą sobie przekazywać gen kodujący ten enzym, w wyniku czego nawet niespokrewnione ze sobą szczepy bakterii mogą przekazywać informację „jak rozłożyć” antybiotyki powszechnie stosowane.
Wydawałoby się, że gorzej być nie może. A jednak. Enzym ten wywołuje odporność na WSZYSTKIE znane antybiotyki z grupy beta-laktamowych, które stanowią największą istniejącą grupę środków przeciwbakteryjnych. Z czasem okazało się że NDM-1 nie tylko rozkłada tę grupę antybiotyków, ale nabywa odporności na działanie kolejnych grup antybiotyków. Skala problemu jest olbrzymia zwłaszcza w Indiach, Pakistanie czy Bangladeszu. Skąd więc te bakterie znalazły się w Europie?!

W czasach wiecznych oszczędności jakże popularna turystyka medyczna zbiera swoje żniwa. Praktycznie wszystkie udokumentowane zakażenia bakteriami wytwarzającymi enzym NDM-1 są związane właśnie z krajami azjatyckimi. Skoro ktoś zaraził się w Azji sam równie skutecznie może zarażać w Europie.

Optymiści powiedzą, że z pewnością naukowcy wynajdą lek i rozwiązanie z tej – wydawałoby się – patowej sytuacji. Pewnie mają rację. Tylko czy nie będzie już wtedy za późno? Enzym ten nie jest w żaden sposób spokrewniony z innymi enzymami tego typu. Oznacza to, że na nic nam badania prowadzone nad bakteriami antybiotykoopornymi, bo w tym przypadku wszystkie obserwacje należy rozpocząć od nowa!

Kiedy już lekarstwo zostanie odkryte cóż może się zdarzyć? Zbawienie? Raczej wątpliwa sprawa. Biorąc pod uwagę tempo namnażania i ewoluowania bakterii, a możliwości prowadzenia prac nad nowymi lekami, pewnie natychmiast pojawi się kolejna odmiana jeszcze trudniejsza do wyleczenia.
Niestety, infekcji wywołanych bakteriami wytwarzającymi enzym NDM-1 nie ma czym leczyć! Co gorsze, nie odnosi się to tylko i wyłącznie do teraźniejszości. Jedyne co nam pozostało, to czekać na nowinki ze świata medycyny i nie ułatwiać bakteriom kolonizowania nowych środowisk.

Pamiętajmy, iż nie jesteśmy we wszechświecie sami. O ile istnienie istot pozaziemskich budzi wiele kontrowersji i jest nieustannie poddawane dyskusji, o tyle obecność bakterii nie podlega wątpliwości. Fakt ten należy zaakceptować tak samo jak to, że nie wszystkie bakterie są po „właściwej stronie barykady”. Kwestią czasu jest jej przełamanie. Nie mając specjalnie możliwości decydowania o strategii obrony, na pewno możemy nie ułatwiać podbijania naszej twierdzy. Nie bez powodu od wieków uważa się, iż zdrowie jest największym dobrem człowieka. Pielęgnujmy ten skarb i myślmy o naszej przyszłości.

Artykułu powiązane:
Historia z superbakteriami – thriller czy już dramat? Cz. I

Historia z superbakteriami – thriller czy już dramat? Cz. II

Wpływ antybiotyków na nasz organizm

Częste mycie skraca życie

Maurice

Komentarze (19)

pati25

11 lat temu

Straszna ta bakteria.Że też żaden antybiotyk,nic na nią nie działa (devil) A tak wogóle to dbajmy o higienę,myjmy ręce.

tereska56

12 lat temu

Z uwagą przeczytałam cały cykl o superbakteriach i antybiotykoodporności. To trochę przerażające, że niektórych chorób wywołanych bakteriami nie ma teraz czym leczyć.

Iva.

12 lat temu

Ostatnio uslyszalam, ze wiecej bakterii znajduje sie na drewnianch ( nie mytych odpowiednio lub wcale ) deskach do krojenia zywnosci, niz na deskach klozetowych…? Moze chodzi o to, ze o toalety bardziej dbamy a o deskach kuchennych zapominamy. Nie wiem ile w tym prawdy, ale ja sama od dawna uzywam roznych desek w kuchni w ten sposob, ze do warzyw mam inna, do miesa inna, do owocow inna, do chleba inna. Podobna najlepsze sa szklane, ale przyznam szczerze, ze pomimo tego, ze sa bardzo higieniczne, nie lubie na nich kroic. Jakos mnie nie przekonaly.

Redakcja

12 lat temu

Szanowne czytelniczki:
Część komentarzy została przeniesiona do działu Forum -> Pogaduchy o wszystkim i o niczym -> Spożywcze niespodziewajki.
Prosimy, aby komentarze były w miarę możliwości związane z tematyką artykułu.

GloriaVictis

12 lat temu

Fuuu, ale masz rację, to jest bardzo częste zjawisko. To już ostatecznie wolałabym, żeby moje bułki były macane tylko przez panią ekspedientkę 😉

Iva.

12 lat temu

Przyklady mozna mnozyc i nalezy to robic w nieskonczonosc. Ja wykazuje calkowity brak jakiejkolwiek tolerancji dla klientow sklepow, ktorzy z uporem maniaka urzadzaja sobie ( golymi rekami ) ” macanki ” pieczywa. I zeby jeszcze chociaz starali sie to robic jakos w miare dyskretnie. Ale nie, maca sobie taka, taki calkiem spokojnie ( nie zwracajac uwagi na nikogo ) a to jedna buleczke, a to druga, ta za krzywa, ta za blada, ta znowu za bardzo wgnieciona, a ta za bardzo wypieczona ale w koncu i tak wezmie ta buleczke, ktora macala jako pierwsza. Dla mnie to normalny brak jakiejkolwiek przyzwoitosci i rozumu chyba tez.

GloriaVictis

12 lat temu

Ojej pamiętam, najpierw napatrzyłam się jak wojowała o to moja mama, potem ja sama staczałam boje. Najlepsze jest jak ekspedientka ma foliową rękawiczkę, którą przyjmuje pieniądze, zamiast używać do tego „gołej” ręki. Pamiętam też czasy jak chleba nie brało się samemu z półki tylko podawała go pani zza lady, pamiętam jak mama łapała go w czystą siatkę „w locie” nim zdążył wylądować na ladzie albo na podstawce na pieniądze. Ehh… takie przykłady można by niestety mnożyć bez końca..

linet

12 lat temu

Glorio, Ivo, jeszcze nie tak dawno, w wielu sklepach panował system sprzedaży polegający na tym, ze ta sama ekspedientka przyjmowała pieniądze, a zaraz potem kroiła ser, wędlinę czy podawała chleb. Pamiętam, ile musiałam sie nawojować ,żeby uniknąć takich sytuacji. Kiedyś grzecznie /jak zawsze zresztą/ poprosiłam ekspedientkę o nałożenie mi wafli szczypcami zamiast palcami, na co ona z oburzeniem powiedziała: „Pani mysli, że ja tu mam czas na zabawy w higienę? Ja tu pracuję!”
Na szczęście teraz już takie zachowania sie nie zdarzają. Nawet,gdy jedna osoba obsługuje i kasuje pieniądze, to używa jednorazowych rękawiczek.Rękawiczki są też dla klientów kupujących pieczywo, ale niestety wielu z nich nie korzysta.
A brudne klamki też mnie prześladują , nawet te w domu.

Iva.

12 lat temu

Meguszka 😉 to zalezy co rozumiemy przez czeste mycie 😛 Ja jednak wybieram obcje krotszego zycia hi, hi, hi…jak juz musze wybierac 😉 Wole jednak umierac czysta niz brudna ;))

linet 🙂 jesli przyjac, ze czeste mycie rak jest jakas forma obsesji, jakims odchyleniem, to ja sie do takiego odchylenia bardzo chetnie przyznaje i z taka forma obsesji chetnie identyfikuje. Wole byc kojarzona z czystoscia niz z niechlujstwem.

jiji 🙂 uzycie zelu czy jakiegos innego srodka po zakupach jest zdrowym nawykiem, tez sie tak zachowuje i uwazam to za czynnosc tak oczywista jak oddychanie.

Glorio 🙂 zapewniam Cie, ze ja mam calkiem duzego „swira” na tym punkcie. Nie jestes sama. Zawsze obserwuje w roznych sytuacjach codziennych zachowania ludzi pod tym wzgledem i powiem szczerze, ze nie raz, nie dwa, nie moge wyjsc z „podziwu” dla ignorancji w podchodzeniu do tej kwesti. Gdyby tylko bakterie byly widoczne golym okiem, problem z brakiem higieny by nie istnial.

Emilly 🙂 higiena jest NAJWAZNIEJSZA, masz moja siostra przyrodnia;) racje i tych, ktorzy sie z tym nie zgadzaja, nie bedziemy przekonywaly na sile, bo to chyba na niewiele sie zda 🙂

GloriaVictis

12 lat temu

A wiesz, że i w tym stwierdzeniu jest ziarenko prawdy, ale od częstego mycia rąk jeszcze nikt nie umarł 😉

Emilly27k

12 lat temu

Najważniejsza jest higiena. Ja zawsze zwracam na nią uwagę.Pierwsze jak zajadę do kogoś to myje ręce, bo uważam ,że nie jest przyjemnie gdy w odwiedziny przychodzi się nieczystym.Higieniczności nie trzeba się wstydzić,lecz należy ją promować.

GloriaVictis

12 lat temu

Iva szczerze mówiąc myślałam, że tylko ja mam takiego „świra”, że staram się unikać klamek zwłaszcza w publicznych toaletach, cieszę się, że to jednak ja jestem normalna, a nie ta większość, która ma to w nosie. Ufff…. ulżyło mi :-). O przegryzkach nie słyszałam, ale w pubach takich rzeczy nie jadam.

No a co powiecie na kupowanie chleba i wkładanie go bez torebki do sklepowego koszyka? Teraz zdarza się to rzadko, ale jeszcze kilka lat temu nagminnie, albo przytulanie „gołego” chleba do kurtki, albo Pani kupiła sobie w sklepie bagietkę i zamiast ja złamać, żeby cała zmieściła się do torebki, to nie, bo ona musi się pochwalić, że to bagietka i bułeczka sobie wystaje z siateczki i dotyka wszystkiego dookoła, w autobusie każda przechodząca osoba wyciera się o tę jakże pyszną bułeczkę… mmmm… pychota…

linet

12 lat temu

Ivo, też słyszałam o tych „przegryzkach”, syn mi opowiadał. Obrzydliwe i jakie ryzykowne.
Ale widzę,że więcej nas takich „ślicznych higienicznych”, zaprzeczających niechlubnym statystykom.
Muszę sie pochwalić, że czego jak czego, ale nauczyłam swoje dzieci częstego mycia rąk.I tak im zostało do dziś. Wszyscy zresztą mamy taki nawyk i może lekką na tym punkcie obsesję /nie mylić z nerwicą natręctw/, ale jesli jest to nawet jakieś odchylenie, to chyba w dobrą stronę.
Uważam, że i ciężkie działa wytaczane przeciw chorobom i zarazkom nie pomogą, jesli nie zmienimy swojego sposobu myślenia i przyzwyczajeń na tym najniższym poziomie.

Iva.

12 lat temu

A ja Ci powiem lepiej Glorio, jak juz umyja, to potem wychodzac z publicznej toalety dotykaja klamki, ktorej to wczesniej dotykaly osoby nie myjace rak. Wychodzi na jedno, jakby nie myly. Ja zawsze mam przygotowane chusteczki jednorazowe ( dotykam klamke przez chusteczke, bardzo wyczulona na to jestem ) i tylko w ten sposob witam i opuszczam takie miejsce. Czesto otwieram klamke lokciem, innym razem wykorzystuje moment jak ktos wchodzi, wychodzi. Tak staram sie kombinowac aby kontaktu z klamkami, kranami uniknac.

Powiem Ci jeszcze cos co spowoduje, ze jeszcze bardziej bedziesz widziala oczami wyobrazni te paskudy bakterie. Widzialam kiedys taki program w telewizji, w ktorym pokazywano jakie niezliczone ilosci bakterii znajduja sie w miseczkach wypelnionych orzeszkami, chipsami itp. „przegryzkami” np. podawanymi w pubach do piwa. Otoz moja droga wykryto na tych orzeszkach, chipsach, bakterie ktore sa powszechnie wiadomo obecne w moczu, kale czy slinie. Jak sie tam znalazly bardzo latwo zgadnac. Wedrowki do toalety i z powrotem, nie mycie rak, sieganie po orzeszka, chipsa po powrocie ( stad bakterie z moczu, kalu np. wykryto bakterie escherichia coli). Nastepnie slina. Umieszczajac orzeszka, chipsa w ustach, chcac nie chcac dotykamy wlasnej sliny, potem reka z powrotem wedruje do miseczki i tak dalej i tak w kolko. Powiem Ci, ze ja od tamtej pory, gdziekolwiek jestem, u kogokolwiek jestem, nie rusze niczego co nie jest w papierku a stoi sobie wysypane w miseczkach. Wyobraznia pracuje nad wyraz dobrze. Zawsze jak mam gosci i nie tylko to podaje kazdemu do tego typu smakolykow ( zreszta do wszystkiego co wymaga takiej metody jedzenia ) osobna miseczke, talerzyk. Nie wyobrazam sobie aby moglo byc inaczej. I co Ty na to, moja droga Glorio, na takie rewelacje?

GloriaVictis

12 lat temu

Kurcze, a ja się już od dawna zbieram żeby sobie taki żel kupić i jakoś mi nie wychodzi. Na razie pozostałam przy tradycyjnym myciu rąk, poza domem oczywiście w miarę możliwości. Zgadzam się z Linet, że bardzo dużo osób zapomina o tej podstawowej czynności higienicznej. Śmieszą mnie (choć z drugiej strony przeraża mnie skala zjawiska) kobiety, które po wyjściu z toalety (w miejscu publicznym) poprawiają włosy, makijaż, oglądają się ze wszystkich stron, ale rąk nie umyją, bo po co. Oczami wyobraźni widzę wtedy te wszystkie drobnoustroje, które poprzez ręce przeniosły się na ich twarze np z klamek… fuuuuj… okropność…

linet

12 lat temu

jiji, ja też nie rozstaję się z takim żelem. To jest dobry sposób na higienę rąk poza domem. Mam nadzieję, że działa tak, jak obiecuje.

linet

12 lat temu

Próbujemy walczyć z bakteriami bardzo wyrafinowanymi metodami, a wielu z nas zapomina o takim prostym, wręcz prozaicznym sposobie walki z nimi , jakim jest mycie rąk. Ta zwykła czynność jest całkiem skutecznym środkiem zapobiegania wielu groźnym chorobom i nawet infekcjom wirusowym. Niestety, ten prawidłowy i pożądany nawyk higieniczny ,wielu osobom jest bliżej nieznany. Wystarczy poobserwować posilających się w miejscach publicznych czy wychodzących z toalety. Mamy podobno bardzo brudne ręce, na których bakterie czują się bezpiecznie, bo nie zagraża im zbyt często woda z mydłem.

summer

12 lat temu

Straszne to wszystko! Ja już od kilku lat nie brałam antybiotyku (jako leku), co najwyżej jakąś maść, moi najbliżsi też! Oby tak dalej, oby nie było potrzeby!

Zostaw komentarz