Dlaczego koronawirus jest tak niebezpieczny

Koronawirus na dobre zadomowił się w Europie. Początkowo patogen ten stanowił zagrożenie wyłącznie dla mieszkańców chińskiej prowincji Wuhan.  Jednak za sprawą globalizacji i ogromnej migracji ludności bardzo szybko rozprzestrzenił się na Chiny kontynentalne, a następnie na cały świat. Dlaczego koronawirus jest tak niebezpieczny?

Długa inkubacja koronawirusa

Koronawirus jest tak bardzo niebezpieczny, bo czas jego inkubacji wynosi nawet 24 dni. To bardzo długo. W tym czasie osoba zainfekowana nie ma żadnych objawów przeziębienia, ale może zarażać innych, z którymi spotyka się w pracy, w autobusie i podczas spotkań towarzyskich. Krótko mówiąc, koronawirus przypomina bombę z opóźnionym zapłonem.

Objawy zbliżone do zwykłego przeziębienia

Koronawirus daje bardzo mało specyficzne objawy.  Infekcji tym patogenem towarzyszy kaszel, ból gardła, wysoka gorączka, ból mięśni. Te same symptomy towarzyszą grypie i zwykłemu przeziębieniu.  W związku z tym, że w Europie mamy obecnie sezon grypowo-przeziębieniowy, wiele osób może mylnie zakładać, że cierpi na zwykłą grypę. Tymczasem za jego infekcją stoi koronawirus. Taka osoba może zarażać innych, chociażby idąc do zwykłej przychodni po L4. U 85% chorych infekcja koronawirusem ma łagodny przebieg i organizm sam pokonuje patogen. Jednak wśród osób, z którymi mieliśmy kontakt, może pojawić się ktoś z obniżoną odpornością, np. wskutek przeszczepu, chorób przewlekłych, leczenia raka. Najgorszy przebieg infekcji koronawirusem stwierdzono w przypadku osób starszych oraz leczących się na inne choroby. Ludzie młodzi i w pełni zdrowi zazwyczaj nie umierają z powodu koronawirusa.

Niewielka liczba badań przesiewowych

W Polsce oficjalnie nie odnotowano infekcji koronawirusem, jednak nie mamy pewności, że on się tutaj nie pojawił. Po prostu nie każdy chory zgłasza się do lekarza, a nawet gdy to zrobi, ten nie zleca przecież badań przesiewowych, tylko przepisuje leki i L4. Nawet osoby, które wracają z miejsc dotkniętych epidemią, nie są automatycznie diagnozowane. W Polsce dotychczas wykonano zaledwie 100 badań na obecność koronawirusa. Wszystkie próbki wędrują do dwóch laboratoriów w Warszawie. Co ciekawe, osoby prywatne od pewnego czasu nie mogą za opłatą zlecić badania na obecność koronawirusa. Wydaje się, że w obecnej sytuacji najlepiej byłoby zainwestować w maseczki ochronne oraz testy przesiewowe, które powinny być łatwo dostępne w każdym większym mieście, aby skrócić czas niezbędny na diagnostykę.  Każda osoba, która powraca z regionu dotkniętego koronawirusem, powinna mieć profilaktycznie wykonany test.

Migracja ludności

Rozprzestrzenianiu się koronawirusa sprzyja ogromna migracja ludności. Wiele osób nie zważa na zagrożenie i jedzie na wczasy tam, gdzie jest niebezpiecznie. W Wenecji wielu turystów oburzało się, gdy zakończono karnawał przed czasem. Bagatelizowali oni ryzyko, twierdząc, że w supermarkecie też można się zarazić, a przecież nikt ich nie zamyka. Te osoby nie tylko narażają siebie, ale też swoich bliskich, którym mogą przywieźć przykrą pamiątkę z podróży.  Włochy starają się robić, co mogą. W tym religijnym państwie odwołano nawet msze z okazji środy popielcowej, nie odbyło się też wiele meczów i koncertów w najsłynniejszej operze świata.  Bierzmy przykład z tego kraju i myślmy o swoim bezpieczeństwie. Zrezygnujmy z wycieczek do rejonów dotkniętych koronawirusem. Lepiej odpocząć w Polsce.

Brak procedur bezpieczeństwa

W Polsce wyraźnie brakuje procedur bezpieczeństwa. Okazuje się, że niektórzy pacjenci, którzy trafiają na izbę przyjęć oddziału zakaźnego z podejrzeniem koronawirusa, wcześniej muszą się pofatygować po skierowanie do internisty. Krótko mówiąc, zamiast przyjmować takie osoby poza kolejnością, osobnym wejściem i prowadzić do izolatki, każe im się siedzieć z innymi chorymi w osiedlowej poradni, a następnie na izbie przyjęć. W rezultacie, gdyby któraś osoba rzeczywiście byłaby chora, mogłaby zainfekować wszystkich dookoła tak, jak to miało miejsce w jednym z włoskich szpitali.