umowa ceta

Polacy nie zdążyli jeszcze odpocząć po emocjach związanych z projektem obywatelskim, który miał na celu wprowadzenie całkowitego zakazu aborcji, a tymczasem polski parlament głosował za sposobem ratyfikacji umowy CETA. O co chodzi w tym całym zamieszaniu? Dlaczego umowy CETA i TTIP budzą tak duże kontrowersje? Czy uderzą w polską gospodarkę i wpłyną negatywnie na zdrowie Polaków?

CETA to umowa, który budzi naprawdę ogromne emocje. Na 15 października na godz. 13:00 zaplanowano w Warszawie wielką manifestację przeciwko podpisywaniu tej umowy. Jakie są argumenty przeciwników CETA i TTIP? Jakie racjonalne argumenty przemawiają za i przeciw ratyfikacji?

Czym jest umowa CETA?

CETA to umowa, która ma wprowadzić zasady wolnego handlu pomiędzy Kanadą a Unią Europejską. Dzięki niej zostaną zniesione wszelkie bariery uniemożliwiające swobodną wymianę gospodarczą, w tym cła. Teoretycznie nie ma w tym nic złego. Cła bardzo często utrudniają wymianę gospodarczą. Do Unii Europejskiej wstąpiliśmy m.in. dlatego, aby zapewnić sobie swobodny przepływ kapitału i usług. Odkąd jesteśmy członkiem UE, nasza gospodarka wzrasta w naprawdę szybkim tempie. Powoli zaczynamy doganiać średnio zamożne kraje europejskie. Mogłoby się wydawać, że umowa CETA także przyniesie nam mnóstwo korzyści. Dlaczego zatem Polacy są jej sceptyczni przy jednoczesnym euroentuzjazmie?

Argumenty przeciwników CETA

Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Umowa CETA z pewnością przyniesie polskiej gospodarce pewne korzyści, ale też sporo zagrożeń. Gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej, mieliśmy gwarancję, że żywność, która do nas przypłynie, będzie spełniała wyśrubowane unijne normy. Kanada nieco inaczej podchodzi do pewnych kwestii. Przeciwnicy CETA obawiają się, że Polska może zostać zalana przez tanią, kanadyjską żywność o wątpliwej jakości. W USA (ze Stanami Zjednoczonymi mamy podpisać umowę TTIP) i Kanadzie podejście do stosowania antybiotyków w hodowli zwierząt jest zupełnie inne niż w Unii Europejskiej. Wspólnota stara się kontrolować to, co dzieje się na fermach kurzych. Tymczasem w USA lobby firm farmaceutycznych produkujących specyfiki weterynaryjne jest na tyle silne, iż od lat ludzie nauki walczą o obowiązek podawania do stosownych urzędów informacji o ilości i okolicznościach podawania antybiotyków. W rezultacie amerykańskie prawo nie chroni w dostateczny sposób interesów swoich obywateli, uznając prymat wolności gospodarczej i tajemnicy handlowej nad dobrem społecznym.  Wiele firm amerykańskich ma swoje filie w Kanadzie. W związku z tym przeciwnicy CETA obawiają się, że umowa o wolnym handlu umożliwi przywóz do Polski tanich kurczaków naszpikowanych antybiotykami.  Będą one o wiele tańsze od rodzimego drobiu, dlatego też szykują się trudne czasy dla polskiego rolnictwa.

Argumenty przeciwników CETA. Czy umowy CETA i TTIP uderzą w polską gospodarkę i zdrowie Polaków?

TTIP niesie ze sobą szereg zagrożeń – w USA nieco inaczej podchodzi się do tematu potencjalnych zagrożeń w żywności. Unia Europejska woli dmuchać na zimne i nie dopuścić jakiejś substancji do obrotu, dopóki nie otrzyma wyników badań potwierdzających bezpieczeństwo stosowania danej substancji. W Stanach Zjednoczonych  do tych kwestii podchodzi się nieco bardziej liberalnie.   USA i Kanada to  państwa o silnie zakorzenionej wolności gospodarczej. Unia Europejska z kolei pełni rolę regulacyjną i woli czasem zahamować pewne zmiany, dopóki nie uzyska pewności, że pewne działania nie zaszkodzą Europejczykom.

Innym argumentem, który bardzo często przewija się w dyskusjach nt. CETA, jest upadek polskiej gospodarki. Rolnictwo jest jej istotną gałęzią. Niestety, nasi plantatorzy na ogół mają małe i średnie gospodarstwa, podczas gdy Amerykanie i Kanadyjczycy stawiają na wielkie farmy. Polskie rolnictwo może zatem znajdować się w nieco gorszej sytuacji niż amerykańskie i przegrać walkę o zainteresowanie polskiego konsumenta. Amerykańscy i kanadyjscy farmerzy korzystają z roślin GMO, środków ochrony roślin i nawozów, używają tych substancji nierzadko w wyższym stężeniach niż Europejczycy. Soja GMO zawiera gen pozwalający na większą tolerancję nawozów fosforowych, przez co można ich podać więcej. Niestety, część substancji może następnie skumulować się w jadalnej części rośliny. Problemem GMO nie jest transfer genów pomiędzy różnymi gatunkami. Ryż z beta-karotem uzyskanym z marchwi nie zaszkodzi nam w żaden sposób. Gorzej, gdy celem modyfikacji genetycznej jest uzyskanie większej tolerancji na potencjalne toksyny, które służą nam do zwalczania szkodników upraw. Rodzi to pokusę nadużywania środków ochrony roślin, a nadmiar toksyn i tak odłoży się w roślinie, która wyląduje na naszym stole.

Korzyści z umowy CETA

Polscy rolnicy będą mogli sprzedawać swoje warzywa i owoce do Kanady oraz USA. Zyskają nowy rynek zbytu. Pytanie, na ile będą konkurencyjni? Cenowo z pewnością znajdują się na gorszej pozycji. Z drugiej strony Amerykanie i Kanadyjczycy to zamożni ludzie, część z nich stać na zakup produktów charakteryzujących się najwyższą jakością, są w stanie za to zapłacić większe sumy pieniędzy. Polski rolnik z ekologiczną marchewką może zatem zyskać klientów wśród bogatych i świadomych mieszkańców Ameryki Północnej. Istnieje jednak ryzyko, że ekologiczna i wolna od konserwantów żywność nie przetrwa długiego transportu.

umowa-ttip

Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy

Wszystkie kwestie związane z ratyfikacją CETA i TTIP zapewne budziłyby mniejsze emocje, gdyby więcej było w nich elastyczności. Niestety, po ratyfikowaniu ww. umów będziemy musieli zapewnić swobodny przepływ amerykańskich i kanadyjskich towarów oraz usług. Przeciwnicy CETA obawiają się, że jeśli każemy wycofać kurczaki ze względu na ich jakość, staniemy przed sądem arbitrażowym. Niestety, życie pokazuje, że państwa zazwyczaj przegrywają z wielkim biznesem i muszą płacić wysokie kary. Tempo, w jakim odbywa się ratyfikacja umów międzynarodowych, może wydawać się zatrważające. Tymczasem CETA i TTIP nie są umowami, które pojawiły się nagle. Polscy dziennikarze już od pewnego czasu zwracają uwagę na potencjalne zagrożenia. Podkreślali oni, że pomimo szeregu kontrowersyjnych zapisów,  nikt  w Europie nie protestuje.  Cisza panowała zarówno po stronie europejskiej prawicy, jak i lewicy czy liberałów.  Żadna frakcja w żadnym kraju nie debatowała nad ewentualnymi zagrożeniami. Powoli jednak CETA i TTIP zachęcają europejskie społeczeństwa do dyskusji.

CETA i TTIP – diabeł tkwi w szczegółach

Niewątpliwie długotrwały brak zainteresowania umowami CETA i TTIP ma wpływ na obecną sytuację. Dziś, gdy nagli nas czas, trudno dokładnie opracować zasady rozstrzygania kontrowersyjnych kwestii przez trybunał arbitrażowy. Problem można by rozwiązać poprzez szczegółowe regulacje wpisane do umów międzynarodowych.  Ścisła współpraca międzynarodowa niesie ze sobą wiele korzyści dla gospodarki np. dopływ nowego kapitału, jednak powinna zostać tak uregulowana, by nie stanowiła zagrożenia dla obywateli. Ludzie powinni otrzymać gwarancję, że jakość serwowanej im żywności nie ucierpi, a każdy transport zostanie przebadany przed dopuszczeniem do obrotu. Towar niespełniający norm oraz inwestycje niezgodne z europejskim prawem, np. regulacjami o zwalczaniu monopolu i nieuczciwej konkurencji, nie mogłyby być realizowane na terenie państw wspólnoty bez ryzyka poniesienia konsekwencji przed trybunałem arbitrażowym. Wszelkie kontrowersyjne sprawy związane z CETA i TTIP wymagają przedyskutowania w gronie ekspertów i nawiązania dialogu z obywatelami. Europejskie społeczeństwa powinny mieć także coś do powiedzenia w sprawach, które wpłyną bezpośrednio na ich życie. Tak naprawdę wiele kwestii jest tak niedoprecyzowanych, iż nie wiadomo, co stanie się z żywnością GMO czy kurczakami niespełniającymi norm.  Czy luki w regulacjach nie zostaną wykorzystane przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym?

Tak naprawdę problemem nie jest bliższa współpraca z Kanadą czy USA, kwestią otwartą pozostaje jej zakres i warunki.  Należy dołożyć wszelkich starań, aby zapisy w umowie były korzystne dla obu stron. Ponadto rządy powinny przybliżyć obywatelom wszystkie zapisy, niewiedza bowiem rodzi chaos i zamieszanie, a nierzadko staje się źródłem zarzutów niemających pokrycia w rzeczywistości.

Irmina Cieślik