Emily Witt uczciła trzydziestkę rozpadem wieloletniego związku, flautą w łóżku i telefonem od przygodnego partnera dzwoniącego, by uprzedzić ją, że ma chlamydię. Rozczarowana monogamią, również tą seryjną, pakuje walizki i przenosi się do San Francisco, od lat 60. epicentrum nowego seksu, by przekonać się, jak może wyglądać życie poza normą.
Tam poznaje świat sieciowych serwisów randkowych, fikuśnej pornografii i kamerek, poliamorycznych związków informatyków z Google’a czy posthipisowskiej medytacji orgazmicznej.
Seks przyszłości to szczera, nieironiczna książka o poszukiwaniu rozkoszy i więzi. Ważna nie tylko w Kalifornii.
Szczerze, nie rozumiem zachwytów aplikacjami randkowymi:)
Mnie troszkę przeraża fakt, że teraz ludzie głównie poznają się przez internet, zamiast podejść do kogoś na żywo, zagadać i zaproponować spacer. Przecież to marnowanie czasu. Piszesz z kimś, o kim nawet nie wiesz, czy na żywo Ci się spodoba.
Mnie martwi, ile osób zadowala się namiastką bliskości na portalach randkowych. W zeszłym tygodniu mówili o zatrzymaniu oszusta ze Strzelec Opolskich, który pisał z kobietami, te się w nim zakochiwały i posyłały mu kasę.
Też uważam, że drugiej połówki warto szukać w realu:)