Eurowizja na Ukrainie

Sytuacja na linii Ukraina-Rosja jest napięta od chwili, gdy rosyjscy separatyści  naruszyli integralność terytorialną wschodniej Ukrainy. Aneksja Krymu, wojna w Ługańsku i Donbasie wpłynęły na znaczne pogorszenie stosunków między tymi wschodnimi państwami. Eurowizja 2017 dzięki wygranej Jamali odbędzie się w tym roku na Ukrainie. Od początku było wiadomo, że konkurs piosenki zostanie wykorzystany do celów politycznych. Nikt jednak nie spodziewał się, że przejmie on tak zaskakujący, nierzadko kabaretowy kształt.  Julia Samoilova wybrana wewnętrznie na reprezentantkę Rosji na Eurowizji w Kijowie, po ogłoszeniu decyzji stacji Piervyj Kanal została wpisana na czarną listę rosyjskich artystów. Oznacza to, że w maju nie będzie mogła przekroczyć granicy z Ukrainą i wystąpić w konkursie.  Dziś w internecie pojawiła się informacja, że rosyjski Burger King chce pomóc Julii Samoilovej. W jaki sposób?

Burger King zapłaci Ukrainie za wjazd Julii Samoilovej na Eurowizję?

Rosyjski portal internetowy sostav.ru opublikował artykuł, który wygląda naprawdę sensacyjnie. Rosyjski Burger King wchodzący w skład międzynarodowego koncernu miał rzekomo wysłać do ukraińskiego prezydenta, Petra Poroszenki, list z dość nietypową ofertą. Działająca na terenie Rosji sieć fast foodów proponuje administracji Ukrainy układ finansowy. Jeśli Julia Samoilova zostanie dopuszczona do udziału w Eurowizji 2017, rosyjski Burger King przekaże budżetowi Ukrainy 1 miliard rubli, który stanowi równowartość ok. 70 milionów złotych. Propozycja ta miałaby zostać sfinansowana w ramach programu charytatywnego Linia  Życia.

Rosyjska propaganda działa sprawnie

Wiadomość o rzekomym liście rosyjskiego Burger Kinga do prezydenta Ukrainy zelektryzowała europejską opinię publiczną.  Fani Eurowizji zastanawiają się, czy nie mają do czynienia z kolejną rosyjską prowokacją.  Propaganda Kremla każdego roku poważnie obciąża budżet Federacji Rosyjskiej. Nic dziwnego, skoro Władimir Putin ze swoimi zniekształconymi informacjami pragnie dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. W tym celu powołał do życia telewizję Russia Today, która nadaje w kilku powszechnie używanych językach, w tym po francusku i angielsku. Na dodatek Rosja korzysta z szeroko rozbudowanej sieci portali internetowych Sputnik.

Trudno uwierzyć, że rosyjski Burger King mający międzynarodowy kapitał wspomagałby dobrowolnie udział Julii Samoilovej na Eurowizji. Gdyby chodziło o występ niebudzący kontrowersji, np. sfinansowanie ekranu LED ubiegłorocznego reprezentanta Rosji, Sergeya Lazareva, prawdopodobnie można by uwierzyć w  pomoc  Burger Kinga.  Dziś sytuacja wygląda zgoła inaczej. Międzynarodowy koncern miałby „przekupić” władze Ukrainy, aby te wpuściły na swoje terytorium Julię Samoilovą. Wygląda to dość sensacyjnie i mało prawdopodobnie.

Rosja wprowadza chaos informacyjny

Informacja podana przez portal sostav.ru stanowi prawdopodobnie  kolejny zręczny wyczyn rosyjskiej propagandy.  Wystarczy tylko spojrzeć, jakie korzyści czerpią z tego newsa Rosjanie.  Jeśli  Ukraina przyjęłaby miliard rubli, prezydenta Poroszenko oskarżono by o korupcję, którą miał rzekomo zwalczać. Odrzucając ofertę, Poroszenko narazi się ukraińskiemu społeczeństwu cierpiącemu z powodu biedy. Na dodatek  Rosja jawi się jako niezwykły kraj, któremu pomóc chce sam amerykański Burger King.   Wiele wskazuje na to, że ludzie Putina postanowili upiec  kilka pieczeni na jednym ogniu. Prawdopodobnie już niebawem doczekamy się oficjalnego dementi Burger Kinga. Firma na pewno nie będzie chciała być dalej utożsamiana z rozgrywkami politycznymi na linii Rosja-Ukraina.

Nawet gdyby informacja okazała się prawdziwa, Julia Samoilova z pewnością nie otrzyma prawa wjazdu na terytorium Ukrainy w zamian za pieniądze przekazane przez rosyjskiego Burger Kinga. O „złej” Ukrainie, która nie chce wpuścić niepełnosprawnej artystki po raz kolejny zrobiło się głośno.

Eurowizja 2017 przeniesiona do Berlina?

To nie pierwszy fake news, który pojawił się w sieci po dopisaniu Julii Samoilovej na czarną listę rosyjskich artystów. Wcześniej pojawiły się sensacyjne doniesienia, jakoby EBU miało zagrozić Ukrainie, że jeśli nie wpuści ona na Eurowizję Julii Samoilovej, to konkurs zostanie przeniesiony do Berlina. Plotkę tę jednak szybko zdementowano.  Nie oznacza to jednak, że Rosja nie może liczyć na wsparcie EBU.  Dyrektor generalna Ingrid Deltenre postanowiła  twardo negocjować z władzami Ukrainy dopuszczenie Julii Samoilovej do udziału w konkursie.  W oficjalnym liście zasugerowała, że jeśli Ukraina dalej będzie postępować w sprzeczności z duchem Eurowizji i nie wpuści Rosjanki na swoje terytorium, to w kolejnych  latach jej udział w konkursie może stanąć pod znakiem zapytania.

Pismo wystosowane przez Ingrid Deltenre wzbudziło ogromne kontrowersje. Choć EBU starało się potem złagodzić przekaz, wielu fanów konkursu poczuło niesmak, widząc poczynania dyrektor generalnej. Warto jednak pamiętać, iż Ingrid Deltenre nie będzie decydowała o kształcie przyszłorocznej Eurowizji, gdyż w tym roku kończy się jej kadencja.

Irmina Cieślik