Przemoc w sieci, czyli hejt
Zdjęcie autorstwa Andres Ayrton z Pexels

Wraz z rozwojem nowych technologii pojawiły się nieznane dotąd problemy, w tym internetowy hejt. Przemoc w sieci zatacza coraz większe koła. Dotyka coraz większej liczby osób i często nie ma żadnych racjonalnych przesłanek.

Linczowanie w sieci nie zawsze ma uzasadnienie

Coraz więcej mówi się o historiach mężczyzn, którzy wraz z dzieckiem poszli na jakąś imprezę, np. zlot miłośników jakiejś bajki. Czekając na swoje pociechy, zyskali etykietkę pedofila, a ukradkowo zrobione im zdjęcie trafiło do sieci wraz z informacją, że ten mężczyzna poluje na dzieci i należy na niego uważać. Ba, zdarzało się, że internauci, którzy znali personalia takich osób, dzielili się nimi z innymi. Takie linczowanie w sieci ma daleko idące konsekwencje. Tak naprawdę niewiele trzeba, aby komuś zszargać opinię lub napuścić na takiego człowieka jakiegoś agresora, który postanowi wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę.

Internauci łatwo rozpowszechniają cudze dane

Widać to przy różnych sytuacjach. Wystarczy, że ktoś komuś wyda się podejrzany, np. ktoś umawiając się na zlecenie z przedstawicielem jakiejś firmy, stwierdzi, że jest on nieuczciwy. Następnie dane tej osoby wędrują na grupy branżowe na Facebooku po to, aby ostrzec innych przed przekrętem. Jednak nie zawsze to, co się komuś wydaje, jest prawdą. Etykietkę oszusta łatwo można przypiąć, wystarczy, że ktoś o jeden dzień dłużej przygotowuje umowę o dzieło czy umowę zlecenie, bo w firmie jest Sajgon.  Niektórzy nawet, gdy nie wykonali żadnej pracy i czekają nieco dłużej na umowę, czują się oszukani i informują o tym cały świat, podając pełne dane osobowe niedoszłego zleceniodawcy.

Hejt na osoby publiczne

Osoby publiczne, które znajdują się na świeczniku, są najbardziej narażone na hejt. Ludzie zazdroszczą im wysokiej pozycji zawodowej, świetnych zarobków, przystojnego partnera etc. Hejt na osoby publiczne często jest tak silny, że rezygnują one z prowadzonej działalności. Najlepszym tego przykładem jest polska siatkarka, która stała się obiektem niewybrednych komentarzy. W rezultacie zrezygnowała z gry w reprezentacji. Hejterem okazała się osoba z jej środowiska, która chciała pozbyć się konkurencji.

Film erotyczny z eks, który wyciekł do sieci

Niektóre pary nagrywają swoje erotyczne igraszki. Film ma jednak pozostać do ich dyspozycji. Niestety, nie zawsze tak się dzieje. Często po rozstaniu były partner mści się na ukochanej, zamieszczając nagranie w internecie. Ba, nierzadko podpisuje filmik jej imieniem i nazwiskiem, aby jeszcze mocniej się na niej zemścić.

Przemoc w sieci może prowadzić do załamania nerwowego

Hejt to zjawisko, którego nie należy lekceważyć. Tak zmasowany atak w przestrzeni publicznej na jedną osobę może ją nawet popchnąć do samobójstwa. Nawet gdy linczowany człowiek nie zdecyduje się na tak drastyczne rozwiązanie, może przejść poważne załamanie nerwowe. Dlatego przemoc w sieci należy dusić w zarodku.

Kim jest hejter?

Zazwyczaj hejter dobrze zna swoją ofiarę i w jej linczowaniu ma jakiś interes. Może to być eks, rywal z branży lub szantażysta, który chce na nas zarobić. Dobrym przykładem jest tutaj tegoroczna Eurowizja. Gdy włoska grupa Maneskin wygrała konkurs, w sieci zaroiło się od informacji, że wokalista grupy zażywał kokainę w green roomie. Co ciekawe, prowodyrem spekulacji okazał się Paris Match. Warto podkreślić, że tego wieczoru Maneskin pokonał reprezentatkę Francji, Barbarę Pravi. O ile sama artystka przyjęła werdykt telewidzów ze spokojem, o tyle niektórzy dziennikarze  szukali sposobu na jego podważenie. Niestety, w tego typu sytuacjach często mamy do czynienia z jeszcze jednym zjawiskiem. Ktoś inicjuje hejt wobec drugiej osoby, gdy wychodzi na jaw, kto to zrobił, to obrywa się też osobie, w której interesie została rozpętana wrzawa, choć ta osoba wcale o to nie prosiła.  Hejter często działa sam i źle pojmuje interes osoby, której chce pomóc.

Kultura wstydu i pomówień

Przemoc w sieci trafiła na żyzny grunt. Kultura wstydu i pomówień nie jest obca klasie politycznej. Nie bez powodu mówi się, że ryba psuje się od głowy. Tak też jest w tym przypadku. Przeciętny człowiek widzi, jak jeden polityk wylewa na drugiego wiadro pomyj. Zaczyna dochodzić do wniosku, że takie działanie jest powszechnie akceptowalne i robi dokładnie to samo.  Obecnie hejt pojawia się nawet wówczas, gdy ktoś tylko wyrazi jakąś mało popularną opinię. Po chwili taki człowiek staje się ofiarą przemocy w sieci. Wszyscy się z niego naśmiewają.