ukochany facet

Justyna w przeciągu ostatniego roku przeżyła małe trzęsienie ziemi. Gdy ostatniego dnia kwietnia po raz pierwszy wpadła na niego, uwierzyła, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje naprawdę. Gdy zawiązawszy buta, podniosła głowę, ujrzała jego. I poczuła rażenie pioruna sycylijskiego. Coś takiego przytrafiło się po raz pierwszy w jej życiu. Owszem, poprzedni faceci od razu przykuwali jej uwagę, ale nie było tam efektu wow. Tutaj po prostu trafiła ją strzała Amora. O tym wielkopomnym wydarzeniu jako pierwsza miała okazję dowiedzieć się jej przyjaciółka. Justyna już miała wchodzić do swojej klatki, ale nie mogła oderwać wzroku od nieziemskiego zjawiska, jakim okazał się ciemnooki brunet z zarostem. Uznała, że musi podzielić się tym, co ją spotkało, z kimś równie pozytywnie zakręconym jak ona. Wybór mógł być tylko jeden – Aga.

Justyna nie mogła przestać myśleć o tym, czy przystojny brunet mieszka obok niej, czy był tu tylko przypadkiem. Czy jeszcze kiedyś go zobaczy i czy uda się do niego zagadać. Wiedziała jedno: był przystojny, wydawał się sympatyczny i miał w sobie coś takiego, co budziło w Justynie zaufanie. O to ostatnie było u Justyny najtrudniej. Czasem patrząc na jakiegoś faceta, podświadomość mówiła jej, że potrafi być agresywny. Na ogół przeczucia ją nie myliły. Tak oceniła kiedyś faceta swojej koleżanki i jednego, który startował do niej. W obydwu przypadkach miała rację.

Kolejne tygodnie przyniosły jej przypadkowe spotkania. Raz wracała z papugą od weterynarza, kiedy on wychodził z kolegą do samochodu zaparkowanego na parkingu. Kiedy indziej wyprowadzała psa na spacer, kiedy wracał ze znajomymi i jedzeniem. Potem wpadła na niego, gdy się wyprowadzał. Bardzo chciała, aby do niej wtedy zagadał, ale nic z tego nie wyszło. Justyna nie była jednak osobą, która się załamuje. Zastanawiała się, co może zrobić, aby dać sobie okazję na jego poznanie. I w końcu koleżanka podsunęła jej przypadkowo pomysł, z którego skwapliwie skorzystała.

Gdy w końcu udało się doprowadzić do spotkania, okazało się, że czar nie tylko nie prysł, ale Justyna miała ochotę dalej go poznawać. Bardzo jej odpowiadał, budził w niej wiele pozytywnych emocji. Takiej palety nie czuła jeszcze nigdy. Przekonał ją swoją inteligencją, przytuleniem na powitanie oraz tym, że bardzo dobrze jej się z nim rozmawiało. Potrafił też mówić trafne komplementy. Po prostu czuła się komfortowo w jego towarzystwie i była bardzo szczęśliwa, gdy mogła być blisko niego.

Im lepiej go poznawała, tym bardziej przekonywała się, że jest świetnym facetem. Takiej pewności nie miała jeszcze nigdy. Chyba po raz pierwszy w życiu przy jakimkolwiek mężczyźnie czuła się taka bezpieczna. Było jej bardzo dobrze, gdy ją obejmował i przytulał. Może to głupie, ale czuła wtedy, że ją chroni i wszystkie problemy odchodzą w niebyt. Rozsadzały ją intensywne emocje: ekscytacja, pożądanie i przekonanie, że to ten jedyny. Takie rzeczy, czy ktoś do nas pasuje, po prostu się czuje. Justyna nie prowadziła żadnej tabelki z listą zalet i wad. Ona intuicyjnie wyczuwała, że będzie jej przy nim dobrze. To prawdziwy mężczyzna, który nie poniża kobiet, nie traktuje je jako głupsze od siebie, nie bije ich i nie lekceważy ich potrzeb. Zawsze był kulturalny, traktował ją z szacunkiem, przy nim czuła się jeszcze bardziej atrakcyjna. Uwielbiała się z nim kochać, gdyż był namiętny i zarazem delikatny, nie traktował jej jako pustej lalki, z którą można zrobić wszystko, co się żywnie podoba. Po raz pierwszy kochała kogoś tak mocno i miała pewność, że to właściwy facet.

Gdy długo przesiadywał w pracy, tęskniła za nim. Justyna rozumiała, że jest zmęczony, sama chyba nie wiedziałaby, jak się nazywa po tylu godzinach. Niemniej była gotowa spotkać się z nim po pracy, nawet jeśli późno kończył. Mogła np. wpaść do niego i się do niego poprzytulać. Naprawdę jej go mocno brakowało. Zwłaszcza gdy patrzyła na pary na mieście, chciała się do niego przytulić i poczuć bezpiecznie. Nie zamierzała go nadmiernie eksploatować i zmuszać nie wiadomo do czego. Ale zawsze można chwilę porozmawiać, poprzytulać się do siebie i razem zasnąć. To też jest bardzo miłe. Mogła mu towarzyszyć podczas zaplanowanego spotkania z jego znajomymi. Tak bardzo za nim tęskniła. Rozumiała, że dużo pracuje, uczy się na studia. To były racjonalne argumenty, z którymi nie dyskutowała i nie miała o to do niego pretensji. Nie zmieniało to jednak faktu, że bardzo za nim tęskniła i chciała się do niego przytulić. Nie zamierzała go jednak cisnąć w tej sprawie, bo szanowała jego prawo do wypoczynku. Liczyła po prostu na to, że gdy poczuje się lepiej, będzie miał trochę wolnego czasu po zajęciach na uczelni lub mniej stresujący dzień w pracy, będzie chciał się spotkać choć na chwilę. Zawsze mogła wpaść do niego i po prostu miło spędzić czas. Świadomość, że nieprędko się zobaczą, sprawiała, że robiło jej się naprawdę przykro.