ruszaj-na-grzyby

Grzybobranie jest czymś więcej niż polowaniem na grzyby. To źródło przyjemności, spokoju, a także powód by zaczerpnąć świeżego powietrza. W niektórych rodzinach zbieranie grzybów to już tradycja, dzięki której można spędzić czas na łonie natury w gronie najbliższych.

Na grzyby zazwyczaj wyrusza się rankiem, kiedy mgła dopiero opada, a las pachnie rosą. Ten zapach w połączeniu ze śpiewem ptaków i ogólnym spokojem miejsca są w stanie całkiem wynagrodzić człowiekowi wczesne wstawanie oraz strzepnąć z powiek resztki snu. A to dopiero początek przyjemności. Ta wszak narasta z każdym krokiem, który zbliża nas do serca lasu.

Początkowo wędrujemy w grupie, z czasem rozdzielamy się, by podążyć własną, upatrzoną ścieżką i samodzielnie przeszukiwać okolicę. Każdy grzyb, to nasze zwycięstwo. Nie należy jednak być pochopnym w swej radości. Zanim zerwiemy upatrzony okaz, musimy mu się wpierw przyjrzeć: okiem badacza osądzić czy jest jadalny oraz stwierdzić jego przynależność do gatunku.

Nie ulegajmy lenistwu i nie uginajmy się pod prośbami dzieci, by zamiast na grzyby jechać do hipermarketu. Niestety, nasze pociechy są szczególnie podatne na reklamy, w związku z czym często nie mają świadomości, że prawdziwa zabawa zaczyna się dopiero tam, gdzie ożywa ich wyobraźnia, która w starej dziupli każe dostrzegać oczy Baby Jagi, a w powyginanym korzeniu drzewa skrywa zaczarowanego trolla. Jednak nie tylko dla dzieci grzybobranie może być prawdziwą frajdą. Bez względu na wiek, żadna wyprzedaż nie zastąpi nam satysfakcji ze znalezienia pośród prastarych dębów dorodnego prawdziwka, a żaden slalom wózkiem wśród sklepowych półek nie zapewni nam takiej dawki ruchu jak wędrówka na świeżym powietrzu.

Dla wielu osób niespieszna, samotna przechadzka po lesie to najlepszy sposób na wyciszenie się i ułożenie w głowie spraw, na które dotychczas brakowało wolnej chwili. To czas kontemplacji oraz samopoznania, nikt tak bowiem nie jest w stanie tchnąc w nas harmonię jak matka natura.

A. Złotkowska