israel calling

Eurowizja 2017 to wielkie wydarzenie muzyczne, które w maju przyciągnie przed telewizory spore grono widzów. Konkurs ten śledzą nie tylko Europejczycy, ale też Australijczycy. Idea Eurowizji narodziła się po II wojnie światowej. Konkurs muzyczny miał za zadanie zjednoczyć zwaśnione państwa Starego Kontynentu i pokazać, że istnieje możliwość pokojowego współistnienia. Eurowizja cieszy się ogromną popularnością, nic dziwnego, że przed konkursowymi zmaganiami organizuje się wiele imprez z reprezentantami poszczególnych krajów. Wczoraj wieczorem w Tel Awiwie odbył się koncert Israel Calling. Wystąpiło w nim 28 państw biorących udział w tegorocznej Eurowizji. Niektórzy artyści po raz pierwszy wykonali swoje piosenki na żywo. Doszło do paru rozczarowań i kilku miłych dla ucha niespodzianek. Jana Burceska i Tijana Bogicevic to faworytki bukmacherów, które nie najlepiej radzą sobie podczas występów na żywo. Jak na ich tle wypadła Kasia Moś?

 

Macedonia i Serbia to kraje bałkańskie, które od lat promują na Eurowizji rodzimą muzykę. W piosenkach z tych krajów można odnaleźć silne wpływy etniczne, a właściwie można było do 2017 roku. Choć zarówno Macedonia, jak i Serbia radziły sobie na konkursie raz lepiej, raz gorzej, to fani doceniali oryginalność bałkańskich kompozycji. W tym roku obydwa kraje zdecydowały się postawić na nowoczesne brzmienia, które idealnie wpisują się w charakter europejskich stacji radiowych. Czy Jana Burceska z Macedonii i Tijana Bogicević z Serbii powtórzą sukces Dami Im, która w zeszłym roku reprezentowała Australię?

Jana Burceska i jej problemy wokalne podczas Israel Calling

Jana Burceska jest młodą wokalistką, która dopiero rozpoczyna swoją karierę muzyczną.  Macedonka została wybrana wewnętrznie pod koniec zeszłego roku, jednak na premierę jej eurowizyjnej piosenki przyszło nam poczekać aż do marca. Dance alone to nowoczesna piosenka, która wpada w ucho już przy pierwszym przesłuchaniu.  Nic dziwnego, że Jana Burceska zajmowała wysokie miejsca w notowaniach bukmacherów.  Wiele wskazuje jednak na to, że Macedonia po raz kolejny może zakończyć swoją przygodę z Eurowizją na etapie półfinału. Jana Burceska nie potrafi bowiem udźwignąć wokalnie piosenki Dance alone. Z tego powodu podczas przedeurowizyjnej imprezy w Londynie wspomagała się playbackiem. W Tel Awiwie było to niemożliwe, bowiem organizatorzy od wszystkich uczestników konkursu wymagali  występu na żywo. Jana Burceska zawiodła oczekiwania swoich fanów. Fałsz był aż nader wyraźny nawet dla przeciętnego słuchacza, który potrafi przymknąć oko na wiele niedociągnięć wokalnych.

Tijana Bogicevic – jej wpadki podczas występu na żywo w Tel Awiwie

Tijana Bogicevic, podobnie jak Jana Burceska została wybrana wewnętrznie. Serbski nadawca publiczny jej piosenkę zaprezentował dzień po premierze Macedonii.  Wybór Tijany Bogicevic od początku budził ogromne kontrowersje. Artystka bowiem w ogóle nie jest znana w swojej ojczyźnie. Od lat wraz z mężem mieszka w Stanach Zjednoczonych. Eurowizyjna piosenka Tijany Bogicevic pierwotnie została podobno skomponowana dla Jany Burceski, jednak jej twórca zdecydował, że zaśpiewa ją ktoś inny.  Serbka szybko po premierze utworu stała się jedną z faworytek bukmacherów do awansu do sobotniego finału. Jej piosenka jest utrzymana na wysokim, światowym poziomie. Takiego kawałka nie powstydziłyby się amerykańskie gwiazdy pop.  Niestety, Tijana Bogicevic okazała się kolejnym rozczarowaniem Israel Calling. Serbka bowiem nie poradziła sobie z występem na żywo. W Kijowie jednak mogą uratować ją chórki, które zaśpiewają za nią najtrudniejsze fragmenty.

Blanche  i jej wokal w stylu Amandy Lear

Wśród artystów, którzy zawiedli widzów w trakcie Israel Calling, należy wymienić także reprezentantkę Belgii. Blanche z utworem City lights została wybrana wewnętrznie. Jej piosenka jest wymieniana wśród kandydatów do zwycięstwa. Jej niski głos podobny do wokalu Amandy Lear wywiera ogromne wrażenie w wersji studyjnej. Na żywo jednak można odnieść wrażenie, że artystka męczy się, specjalnie modulując głos. Nie brzmi to korzystnie. O ile Jana Burceska i Tijana Bogicevic mogą wybrnąć z opresji, zapraszając do współpracy chórki, o tyle Blanche znajduje się w mniej komfortowej sytuacji. Jej głos jest bardzo charakterystyczny, trudno będzie jej znaleźć chórzystki o podobnej barwie, które wykonają City lights w Kijowie.

Nathan Trent objawieniem Israel Calling

Dużą niespodzianką okazał się występ Austriaka, Nathana Trenta. On także został wybrany wewnętrznie przez krajowego nadawcę publicznego. W jego teledysku nie ma nic charakterystycznego, dlatego też długo przechodził niezauważony w rankingach fanów Eurowizji.  Swoim występem na żywo w Tel Awiwie udowodnił jednak, że nie wybór nadawcy austriackiego nie był kwestią przypadku. Nathan Trent na żywo wypada o wiele lepiej niż na nagraniu studyjnym. Bije z niego pozytywna energia, a utwór od razu wpada w ucho.  Austria może nas bardzo zaskoczyć i zająć wysokie miejsce w finale.

Kasia Moś poradziła sobie w kryzysowej sytuacji

W imprezie Israel Calling wzięła też udział reprezentantka Polski, Kasia Moś.  Artystka znalazła się w dość dziwnej sytuacji. Wszystko wskazywało na to, że wystąpi jako 15. w kolejności, tymczasem została wywołana wcześniej, zanim pojawiła się na scenie, minęło trochę czasu. Gdy rozpoczęła występ, wpadła w niewłaściwą tonację i musiała iść za ciosem, czyli dokonać ekspresowej reinterpretacji swojej piosenki.  Kasia Moś świetnie poradziła sobie w zaistniałej sytuacji, odmieniona wersja Flashlight przypadła do gustu izraelskiej publiczności. Być może to dobrze, że podczas Israel Calling doszło do zamieszania, ponieważ dzięki niemu mogliśmy się przekonać, że Polka potrafi zachować zimną krew i wyjść zwycięsko z każdej  opresji.

Eurowizja 2017 – zakłady bukmacherskie

Israel Calling z pewnością niebawem przełoży się na notowania bukmacherskich. Warto jednak pamiętać, że będą one najbardziej trafne wówczas, gdy za nami będą pierwsze próby techniczne wszystkich artystów. Wówczas opierając się na nagraniach z występów, będzie można ocenić, kto i w jaki sposób zamierza zaprezentować swój utwór. Wielu przeciętnych wokalistów uratowały wówczas chórki, część faworytów popsuła swoją piosenkę, dobierając do niej przekombinowaną oprawę sceniczną. Wpadek i ciekawych rozwiązań nie zabraknie też w tym roku. Wielu fanów konkursu wciąż zastanawia się, jak Chorwat, Jacques Houdek, zamierza zaśpiewać sam utwór w dwóch różnych tonacjach.  To właśnie on może okazać się czarnym koniem konkursu.

Irmina Cieślik