do-przodu-z-usmiechem-wywiad-z-joanna-brodzik

Jak mało kto potrafi wywołać szczery uśmiech na twarzy widza, a także wielkie wzruszenia. Wszechstronna aktorka, matka, działaczka charytatywna, kucharka… Joanna Brodzik ma wiele twarzy. Posłuchajmy, co ma do powiedzenia.

Pamiętam, jak jeden z dziennikarzy skwitował, że Kasia to taka „głupiutka blondynka”, a wtedy Jurek odparł: „Tak?! To niech ktoś z Państwa spróbuje ją zagrać”. „Przepuszczenie” przez siebie Kasi dawało mi ogromną frajdę, ale też wiele mnie o sobie nauczyło, pozwoliło zacząć wychwytywać małe, niepozorne zdarzenia, które nadają życiu smak, no i pozwoliło zebrać materiał do mojego prywatnego doktoratu z kobiecości (śmiech).

A co dała ci rola Małgosi w „Domu nad Rozlewiskiem”?

W sensie najbardziej prozaicznym – możliwość prowadzenia takiego życia, jakiego chciałam, zostając mamą. Mamą, która ma dla dzieci czas. Dzięki niej czwarty rok pracuję tylko trzy miesiące i to jeszcze w tak cudownych okolicznościach przyrody, które pozwalają moim synkom pić mleko „od krowy”, dmuchać w dmuchawce i zaznawać atrakcji, których nie mają na co dzień w Warszawie. Jeżeli chodzi o kwestie zawodowe, ta rola pozwoliła mi zmierzyć się z książką, którą znałam i uwielbiałam. A ja pasjami lubię wyzwania. Propozycja zagrania Małgosi pojawiła się właśnie wtedy, gdy mogłam i chciałam wrócić do pracy. Byłam naładowana energią. To, co ze mnie „wyskoczyło” podczas przesłuchania, było jak ogromny pocisk, obawiałam się wtedy nawet, że zbyt wielki. Ale na szczęście producenci szybko do mnie zadzwonili (śmiech). Ta rola przyszła we właściwym momencie także dlatego, że moje życie zmieniało się wtedy o 180 stopni, podobnie jak życie Małgosi, tym więcej mogłam jej z siebie dać.

Opieka nad bliźniakami przypomina raczej pracę na fermie kurczaków niż sielskie bujanie się w bieli na fotelu. Dlatego ten warszawski pęd Małgosi z początku filmu był mi bardzo bliski i łatwy do odtworzenia, podobnie jak późniejszy mazurski spokój, który się w niej pojawiał. Z kolejnymi sezonami, w miarę jak ewoluowało moje życie, dodawałam Małgosi kolejne kolory. I czuję, że tak właśnie powinno być. W tym roku jestem już po rozpoczęciu zdjęć i znów bardzo się cieszę na tę pracę. Z radością będę codziennie o świcie wstawała i szła na chwilkę przed zdjęciami do mojej przyczepy, gdzie nie będzie żadnych dzieci…

Joanna Olekszyk