baba-za-kierownica

W życiu możesz być wszystkim. Dobra matką, kochającą żoną, świetną koleżanką, wymagającą szefową, ciepłą babcią. Ale gdy tylko wsiadasz do samochodu od razu stajesz się „babą za kółkiem”.

Jeśli ktoś jedzie zbyt wolno, ma kłopoty z parkowaniem, czy po prostu prowadzi przepisowo wiadomo, że jest to baba.

Krzywdzącymi stereotypami związanymi z płcią płacimy dlatego, że aspirowałyśmy, a obecnie z sukcesem aktywnie uczestniczymy w wielu zdarzeniach, wykonujemy czynności, które do niedawna uważane były wyłącznie za męskie – tak, jak prowadzenie pojazdów właśnie. Przed tą napływowością „obcej” grupy mężczyźni bronią się taką właśnie dychotomiczną kategoryzacją: my-kierowcy ( w domyśle: mężczyźni) i one – baby, którym „ktoś dał prawo jazdy” (zapewne rzecz jasna za „piękne oczy”, a nie umiejętność jazdy).

Czy faktycznie jeździmy gorzej i skąd wzięło się to przekonanie? I tutaj – drogie Panie – pewnie was zaskoczę, bo faktycznie często gorzej sobie radzimy, jeździmy mniej płynnie, mniej swobodnie. Z większą trudnością wykonujemy skomplikowane manewry, ale za to jeździmy ostrożniej, powodujemy mniej wypadków i rzadziej prowadzimy po alkoholu. I gdyby na tym poprzestać, to faktycznie jesteśmy babami za kółkiem. Ale warto jednak podjąć trud i zastanowić się skąd to się bierze i gdzie przyczyna tego stanu leży naprawdę?

Wyobraźmy sobie, że w rodzinie jest dwójka dzieci, przyszłych kierowców. On, od małego bawi się samochodzikami, tata kupuje mu „resoraki”, urządzają przejażdżki po wyimaginowanych ulicach, tata pokazuje: tu ma światła, tu silnik, tu się podnosi maskę. Ona w tym czasie, zajęta z mamą, gotuje obiad dla swoich lalek. W ten sposób on nabiera poczucia bezpieczeństwa, samochód jest dla niego czymś znanym, oswojonym w jego umyśle. Kiedy ona wsiądzie do niego za paręnaście lat po raz pierwszy, to możliwe, że będzie się go bała.

Potem dorastanie. Zanim ojciec zdecyduje, że pozwoli mu pojeździć po uliczce pod domem, on już dawno ma za sobą pierwsze lekcje ze starszymi kolegami na polnych drogach. I pokazują mu wszystkie szczegóły, bo przecież musi się na tym znać. Ona nigdy tego nie doświadczy. O niej nikt nie pomyślał.

On zrobi prawo jazdy najszybciej, jak będzie to możliwe. I będzie jeździł – przywoził, zawoził, jeździł to tu, to tam. Ona prawo jazdy zrobi później, kiedy sama zdecyduje, bo raczej nikt jej nie będzie dopingował. I będzie gorsza. Bo on już jeździł parę lat, a ona nie zna jeszcze samochodu. I trochę się boi.

I kolejny paradoks – ona nie dostanie szansy, by to nadrobić. Bo kiedy będzie ślisko, ciemno, w zimie i na dalekiej trasie – to on będzie prowadził “dla bezpieczeństwa”. I tak oboje wejdą w dorosłość. Ona, jako gorszy kierowca, czyli tytułową „babą za kółkiem”.

Właśnie w związku z takim obrotem rzeczy w głowie nas wszystkich utrzymuje się potwierdzenie: “Faktycznie – kobiety jeżdżą gorzej…”. Ponieważ stygmatyzują nie tylko mężczyźni, kobiety robią to również. Pora wie podjąć walkę z taką przyczyną rzeczy. Bo „baba za kółkiem” nie jest produktem predyspozycji związanych z płcią, ale produktem nierównych szans.

Joanna P.