moja-corka-sie-wyprowadza

Czasami trudno pogodzić nam się z faktem, że nasza dziewiętnastoletnia córka opuszcza dom rodzinny i wyrusza w szeroki świat, gdzie czyha na nią pełno niebezpieczeństw. Czy przypadkiem nie popadamy w przesadę? Zanim zarzucimy córę falą nadopiekuńczości zastanówmy się, czy nie ucierpią na tym nasze przyszłe relacje. Uczmy się na błędach innych…

Wioletta była studentką trzeciego roku weterynarii. Na wymagających studiach radziła sobie świetnie. Często była chwalona przez prowadzących profesorów i doktorów za intuicję oraz dokładność. Chętnie dzieliła się notatkami z wykładów i pożyczała książki kolegom z wydziału. W towarzystwie uchodziła za osobę otwartą, lubiącą się dobrze zabawić. Od rozpoczęcia studiów mieszkała w akademiku. Do momentu wyprowadzki z domu miała dość dobry kontakt z matką.

Przez pierwszy rok mama codziennie wydzwaniała do akademika, godzinami wypytując córkę o najdrobniejsze detale z jej życia. Przez telefon udzielała całych list nakazów i zakazów, których Wioletta miała bezwzględnie przestrzegać. Mama Wioletty obrażała się, gdy córka wieczorem zwlekała z podejściem do telefonu lub zmieniała plany, nie uprzedzając matki w rozmowie poprzedniego dnia. Gdy po zakończonych z sukcesem studiach zamieszkała z chłopakiem – relacja z matką zmieniała się w otwarty konflikt.

Kobiety, których świat zaczyna i kończy się na dziecku utrudniają odejście z domu swoim dorosłym córkom. Wyobraźmy sobie, co może odczuwać młoda kobieta, gdy rozpoczęcie własnego, niezależnego życia jest jednocześnie odbieraniem głównego celu życia matce. Staje ona przed wewnętrznym dylematem między wyborem osobistej wolności i samodzielności, a pozostaniem niewolnikiem matczynych więzi emocjonalnych. Nadopiekuńczość oraz stała kontrola daje dziecku bezpieczeństwo, ale też nie uczy wychodzenia z trudnych sytuacji. Nasze nadmierne przywiązanie do córek, sprawia że doceniamy je tylko wtedy, gdy ich wybory pokrywają się z naszymi, a nie wtedy, gdy podejmują własne decyzje.

Jeżeli więc zależy nam na wychowaniu samodzielnej, zaradnej i dojrzałej kobiety, która tak samo będzie potrafiła wychować swoje dzieci, powinnyśmy pozwolić jej odejść, gdy ona sama zasugeruje nam, że to już czas. Być może stracisz wtedy dziecko, którym się opiekowałaś, ale zyskasz samodzielne dziecko, na które będziesz mogła liczyć, gdy sama będziesz w potrzebie.

Anna J