miłość do dda

Gdy cię poznałam, byłam bardzo szczęśliwa. Zdecydowanie wniosłeś do mojego życia dużo radości i barw, których brakowało mi po rozstaniu z eks. Pamiętam, że gdy zobaczyłam cię po raz pierwszy na ulicy, od razu wpadłeś mi w oko i wydałeś się interesujący. Było w tobie coś takiego nieuchwytnego, dzięki czemu od razu dostrzegłam w tobie dobrego człowieka. Wywarłeś na mnie tak duże wrażenie, że musiałam o tym poinformować swoją przyjaciółkę. Ona kibicowała nam od samego początku i pomagała mi przetrwać trudne chwile. Pomimo upływu czasu, ona na podstawie moich relacji wciąż uważa, że nie jesteś złą osobą, tylko bardzo zagubioną. Ja uważam tak samo.

Początki naszej znajomości były piękne. Na początku widywałam cię tylko na ulicy i bardzo chciałam poznać. W końcu, pomimo przeciwności losu, udało się tego dokonać. Pamiętam, gdy cię szukałam, opowiedziałam o tym na spacerze swojej przyjaciółce, która życzyła mi owocnych poszukiwań i kazała dać znać, gdybyś odpowiedział na ogłoszenie. Snułyśmy wtedy tyle optymistycznych scenariuszy, aż złapała nas burza i wróciłyśmy do domu całe w błocie. Tego wieczoru czekała na mnie miła niespodzianka w postaci twojej odpowiedzi. Wtedy naprawdę eksplodował ze mnie cały pokład entuzjazmu. Nie było chyba osoby, której nie pochwaliłam się swoim sukcesem. Gdy później zaczęliśmy ze sobą pisać, wydałeś mi się naprawdę fajnym, normalnym facetem.  Ucieszyłam się, gdy dość szybko zaproponowałeś spotkanie, bo lubię konkret, jestem strasznie niecierpliwa i nie znoszę czekać.

Przed naszym spotkaniem dużo rozmawiałam z przyjaciółką, byłam bardzo podekscytowana. Gdy się spóźniałeś, wzbierała we mnie wściekłość, ale gdy przyjechałeś, wynagrodziłeś mi oczekiwanie tym, że mnie przytuliłeś na powitanie i od razu zrobiło się jakoś tak miło.  Potem zabrałeś mnie do parku, gdzie opowiedziałeś mi zarówno o miłych, jak i bardziej bolesnych sprawach. Wtedy naprawdę bardzo dobrze mi się z tobą rozmawiało. Byłeś taki uroczy, dobry i miły. A że wcześniej chciałeś się od razu umówić na dwa spotkania, to uznałam, że niebawem się zobaczymy. Podczas spotkania było miło i nie sądziłam, że potem zamilkniesz i nie nawiążesz do kolejnego spotkania.  Za namową dziewczyn czekałam, aż się odezwiesz, ale to nie nastąpiło. Dzisiaj wiem, że mogłam sama zapytać, czy spotkanie jest aktualne, ale wtedy nie przeszło mi to przez myśl.

Co ciekawe, ta sama przyjaciółka potem mnie gorąco namawiała do tego, żebym do ciebie napisała i zaproponowała spotkanie, bo szkoda nie sprawdzić, jak się sprawy mają. Stwierdziła, aby podejść do sprawy na luzie i zaproponować spacer. Wtedy po raz pierwszy przeczytałeś wiadomość, ale na nią nie odpisałeś. To mnie wkurzyło. Nazajutrz chciałam się odstresować i o wszystkim zapomnieć, dlatego dałam się wyciągnąć swojej równie wkurzonej koleżance na poszukiwania sukienek z gazetki. Dzięki temu wracałam do domu inną drogą i na ciebie wpadłam. Byłeś początkowo oschły, ale z czasem zrobiłeś się całkiem miły. Mieliśmy się spotkać za kilka dni, potem jednak to spotkanie odwołałeś. Wtedy po raz kolejny zrobiłeś mi przykrość. Z perspektywy czasu domyślam się, dlaczego to zrobiłeś. Byłeś na mnie zły, że nie przypomniałam ci o drugim spotkaniu, chciałeś mi utrzeć nosa. Poza tym bałeś się zaangażowania.

Potem los dał nam jeszcze jedną szansę, w końcu spotkaliśmy się pewnego letniego wieczoru. Wtedy ucieszyłam się, że poszliśmy na miasto, chociaż nie czułeś się najlepiej. Twoje poświęcenie bardzo mi zaimponowało. Było naprawdę miło, więc tym bardziej nie zrozumiałam, dlaczego znowu zamilkłeś. A potem  zacząłeś robić dziwne rzeczy i spuszczać na mnie bomby.

Potem poznałeś mnie ze swoją przyjaciółką, która w dużej mierze przyczyniła się do naszego poznania. Okazała się świetną, wartościową osobą. Polubiłam ją. Dzięki niej zobaczyłam, że umiesz być wrażliwym facetem, bo wspierałeś ją w trudnych chwilach, gdy kłóciła się ze swoim facetem pracującym za granicą. No właśnie, w tobie jest dużo dobrych cech, tylko czasem zamieniasz się w sopel lodu i stajesz się niemiły, oschły. Tego nie lubię. Ale po spotkaniu z twoją przyjaciółką zaproponowałeś kolejne nazajutrz. Zabrałeś mnie w mało uczęszczane miejsce, gdzie było bardzo romantycznie. A potem jeszcze urządziłeś małą wycieczkę na obrzeża miasta.  W takich chwilach czułam się jak w bajce.

Potem nastąpiła złowroga cisza, którą udało się przerwać dopiero późną jesienią. Wcześniej wymyślałeś na poczekaniu milion powodów, aby się nie spotkać albo w ogóle nie odpisywałeś na wiadomości. Czasem rzuciłeś kolejną bombę powiązaną z pierwszą bombą.  A potem nagle zrobiło się miło. Po raz drugi zabrałeś mnie na spotkanie ze swoją przyjaciółką i jej facetem. Obydwoje okazali się mili.  To był niewątpliwie jeden z najpiękniejszych wieczorów, ale prawdę powiedziawszy po posiedzeniu w knajpce, nie spodziewałam się takiego zakończenia. Gdy jednak podczas powrotu do domu złapałeś mnie za rękę, potem objąłeś w pasie i pocałowałeś po raz pierwszy, byłam najszczęśliwszą kobietą na ziemi.

Potem, o dziwo, nie uciekłeś, jak to miewasz w zwyczaju, lecz kilka dni później sam zaproponowałeś kolejne spotkanie. Potem często pisałeś sam z siebie. To był dobry czas, który zakończył się pierwszą wspólną nocą. Okazała się cudowna, szkoda, że po niej zacząłeś się dystansować.  Twoje uniki trwały wiele tygodni, aż w końcu odezwałeś się, wprawiając mnie w osłupienie. Potem zaczął się kolejny dobry okres, często pisałeś, byłeś miły, chciałeś mi pomóc, gdy miałam bardzo nieprzyjemną sytuację podczas powrotu do domu. Wtedy doszło też do kolejnej wspólnej nocy, znowu było cudownie, chociaż wtedy wkurzyłeś mnie, uciekając po wszystkim do toalety. Potem tradycyjnie nastąpiło milczenie.

Potem był twój telefon, bardzo chciałeś się spotkać i nie rozumiałeś, że nie zostawię swojej przyjaciółki, z którą wcześniej się umówiłam.  Kazałeś mi wybierać między sobą a nią. Bardzo mnie wtedy zdenerwowałeś, bo chyba po raz pierwszy rozmawiałeś ze mną, będąc pijanym. Poczułam się, jakbym cofnęła się w czasie, mój ojciec, gdy byłam mała, też lubił sobie popić, a potem się awanturować. Bałam się go.  Teraz wiem, że nie jesteś agresywny. Początkowo chciałam coś wykombinować i zaproponować spotkanie o 24, ale gdy zdałam sobie sprawę, że nie jesteś trzeźwy, to sobie odpuściłam. Nie wiedziałam bowiem, jak się zachowasz… Cóż, nie tylko ty nie miałeś różowego dzieciństwa. Każdy wynosi z niego jakieś traumy, ale też dobre wspomnienia. Moja mama i wujek zawsze mnie kochali i czułam się przy nich bezpieczna. Nie zakładam od razu czarnego scenariusza, że każdy facet chce mnie skrzywdzić i trzeba zamykać się na dziesięć spustów przed bliskością.  Nie wiem, co złego zrobili ci twoi rodzice, ale zdaję sobie sprawę, że przynajmniej jedno z nich też piło.

Gdy korzystając z okazji, postanowiłam ci zrobić niespodziankę, widziałam, że się ucieszyłeś, ale potem się wystraszyłeś i zamknąłeś w sobie. Kontakt z tobą był słaby, dlatego postanowiłam zwijać żagle. Liczyłam, że po tym się odezwiesz, ale przeliczyłam się.

Może jesteś czasem na mnie zły, że nie jestem wobec ciebie wylewna. Tylko naprawdę trudno jest przytulić kogoś, kto wysyła tak sprzeczne sygnały. Czasem byłeś dla mnie dobry, czułam się przy tobie jak w niebie, ale potem rano po przebudzeniu wstępował w ciebie chłód i przypominałeś sopel lodu. Bałam się cokolwiek zrobić, bo mój eks w takich chwilach, gdy miał zły nastrój, a ja go przytulałam, czasem potrafił mnie uderzyć w twarz i nie tylko. Odnosiłam wrażenie, że jesteś na mnie zły i nie wiedziałam, czego mogę się po tobie spodziewać, więc wolałam nie ryzykować. Gdybyś wysyłał bardziej jednoznaczne sygnały, z pewnością nie miałabym takiego problemu. Po tym, który mnie bił, związałam się z kolegą ze studiów, on był oazą spokoju, przy nim potrafiłam się otworzyć. Nie zakładam bowiem, że każdy facet jest zły. Ale przez negatywne doświadczenia po prostu jestem bardziej ostrożna.

Przestałam do ciebie pisać, bo nie odpisując, pokazywałeś mi, że nie chcesz, aby się z tobą kontaktować.  Zrozumiałam aluzję. Nie chcę ci zatruwać życia. Jednocześnie wiem, że sam nigdy nie napiszesz, ani nie zadzwonisz. To smutne, bo podskórnie czuję, że przez twoje lęki i traumy z dzieciństwa omija nas właśnie coś niezwykłego.  Ty jednak nie pozwalasz się do siebie zbliżyć. Ponownie zamknąłeś się w swojej skorupie ochronnej. Boję się, że nigdy możesz z niej nie wyjść. Choć ostatnio potrafiłeś ze mną tak otwarcie porozmawiać i to było fajne. Widzisz, nie stało się nic złego.

Wiesz, co w tym wszystkim jest najgorsze? Świadomość, że nie tylko mnie na tobie zależy, ale tobie również zależy na mnie. Możesz sobie wmawiać, że nie potrafisz się zakochać, ale ja wiem, że to się stało. To bowiem nie zależy od ciebie. Nie masz na to wpływu. Uciekasz przed tym, robiąc różne głupie i nierzadko bolesne rzeczy. Chorobliwie bowiem boisz się bliskości, zranienia, wyśmiania i przedmiotowego traktowania. Jednocześnie jednak bardzo potrzebujesz miłości i czułości. Gdy zapominałeś o pancerzu ochronnym, było nam ze sobą wspaniale w każdym aspekcie. Począwszy od rozmowy, żartów, dobrej zabawy, a skończywszy na seksie. Z nikim nie było mi tak dobrze jak z tobą i z nim nie będzie, ale cóż. Ty wybrałeś za nas dwoje, że nic z tego nie wyjdzie. Zamknąłeś się na dziesięć spustów i nie zamierzasz wyjść spod pancerza.

Nie zamierzam się jednak załamywać, chcę się cieszyć życiem. Jest mi po prostu czasem okropnie smutno, że facet, w którym zakochałam się z wzajemnością i jest dla mnie idealny pod każdym względem, woli wymyślać kolejne durne historyjki i popełniać kolejne głupstwa, uciekając przed uczuciem. Że ma tak niską samoocenę, że z góry zakłada, że nic nam z tego nie wyjdzie. Że nie chce nawet spróbować.  Nie znam twojego ojca, ale mam do niego ogromny żal,  że tak bardzo cię skrzywdził, że nie jesteś w stanie odważyć się spróbować. Mój ma sporo na sumieniu i nigdy nie miałam z nim łatwo, ale chyba aż tak mnie nie okaleczył psychicznie, bo umiem się zakochać, chcę spróbować z tym kimś być  i nie boję się wyjść z inicjatywą. Najwidoczniej wdałam się w moją mamę, która zawsze była odważna.

Piszę ten list, choć go do ciebie nie wyślę. Pomoże może innym osobom. W końcu, jak się ostatnio przekonałam DDA jest w tym kraju całe mnóstwo. Mój przyjaciel-gej zakochał się w aktorze, zaczął się z nim spotykać i przechodzi przez to samo co ja. Też chce  walczyć o tę miłość, ale jego wybranek mu tego nie ułatwia. Chyba momentami zachowuje się nawet gorzej niż ty. Ty mnie nie obrażałeś i nie uważałeś za mało inteligentną. Nie służyłam ci za worek treningowy. Zasadniczo wszystkie złe rzeczy – kłamstwa, nieodpisywanie i unikanie spotkań wynikały z twojego strachu i nie były wymierzone przeciwko mnie. Był to efekt twojego strachu przed zranieniem. To ojciec zaszczepił w tobie obawy, ale to ty możesz zrzucić ten łańcuch, który ci ciąży. Nie wierzę, że nie potrzebujesz bliskości. Co ja mówię, ja jestem tego pewna. Tak samo jak tego, że mnie kochasz, a ten aktor kocha mojego przyjaciela. Swoją drogą wasze zachowanie w pewnych momentach jest identyczne. Mój przyjaciel ma we mnie wsparcie, ja miałam je w swoich dziewczynach, które jednak nie wiedziały nic o DDA. Dojście do prawdy zajęło mi trochę czasu, ale się udało.  Teraz rozumiem motywy twojego irracjonalnego zachowania. Chcę podzielić się tą wiedzą z innymi. Ty tego listu i tak nie przeczytasz.

Na koniec napiszę tylko to, że wiem, ile trudu kosztowała cię każda wiadomość i propozycja spotkania. Jest mi przykro, że czasem musiałam ci odmówić, ale nigdy nie zrobiłam tego złośliwie i z braku miłości. Choć zdaję sobie sprawę, że więcej prawdopodobnie nie usłyszę twojego głosu, nie napiszesz do mnie i nie będziesz chciał się spotkać, to nie żałuję tego, że cię poznałam. Bo spędziłam przy tobie chwile jak z bajki. Szkoda, że ta tak szybko się zakończyła, pozostawiając we mnie niedosyt. Pomimo że jesteś bardzo trudny, gdybyś tylko chciał, wciąż mogłabym dać ci ostatnią szansę. Musiałbyś tylko wyrazić taką chęć, a tego nigdy nie zrobisz.