sergey lazarev
Anna Velikova (EBU), zdjęcie pochodzi z materiałów udostępnionych prasie dzięki uprzejmości EBU i SVT, na zdjęciu Sergey Lazarev podczas finału Eurowizji

Choć finał Eurowizji 2016 już za nami – zwycięzcę tegorocznego konkursu poznaliśmy około północy w nocy z 14 na 15 maja, impreza ta wciąż budzi ogromne emocje w Polsce i u naszych wschodnich sąsiadów.  Michał Szpak i Sergey Lazarev to dwaj artyści, którzy zostali najbardziej skrzywdzeni przez jurorów.  Kto jeszcze stracił w głosowaniu jury?

Ten rok okazał się przełomowy dla Eurowizji – obnażył bowiem ogromne dysproporcje w głosowaniu telewidzów i składów jurorskich. Nowy system głosowania trzymał widzów w napięciu do ostatniej chwili – pomimo 1. miejsca u telewidzów Rosjanin, Sergey Lazarev, nie wiedział, jakie ostatecznie zajmie miejsce. Wszystko zależało od łącznej sumy punktów, jaką uzyskał w televotingu. Ponadto nowy system głosowania niewątpliwie jest sprawiedliwszy od rozwiązań, jakie znamy z poprzednich lat. Gdyby obowiązywał ubiegłoroczny system głosowania, w których głosy widzów i jurorów tworzyły jedność – Michał Szpak pomimo 3. miejsca w televotingu ostatecznie uplasowałby się na odległej 19. pozycji. Nowy system głosowania, w którym zarówno widzowie, jak i jurorzy mają do rozdania 10 not (12 punktów, 10 punktów, 8 punktów, 7 punktów, 6 punktów, 5 punktów,4 punkty, 3 punkty, 2 punkty, 1 punkt), okazał się dla reprezentanta Polski nieco łaskawszy. Michał Szpak ostatecznie zajął miejsce w pierwszej dziesiątce – 8. lokata to jedno z najlepszych osiągnięć Polski w historii Eurowizji! Jednocześnie najlepsze miejsce Polski w televotingu, Edyta Górniak, która otarła się o zwycięstwo w  1994 roku,  była oceniana wyłącznie przez jury. Nowy system przedstawiania wyników głosowania obnażył ogromną dysproporcję w głosowaniu jurorów i telewidzów. Nie jest to nowe zjawisko, w 2015 roku w głosowaniu widzów zwyciężył włoski zespół Il Volvo, jednak za sprawą jurorów musiał obejść się smakiem zwycięstwa – Grand Prix przypadło reprezentantowi Szwecji.  Niemniej do tej pory przeciętny widz Eurowizji widział tylko łączną sumę punktów będącą wypadkową głosów telewidzów i jurorów.  W poprzednich latach dochodziło do kuriozalnych sytuacji, kiedy to zwycięzca televotingu w danym kraju nie otrzymywał nawet jednego punktu, ponieważ jurorzy sklasyfikowali go na ostatniej pozycji. Jednak o tego typu przypadkach wiedzieli tylko zagorzali fani Eurowizji, ponieważ szczegółowe wyniki były publikowane wyłącznie na oficjalnej stronie konkursu.  W tym roku mogliśmy przekonać się, jak nieco ponad 200 osób zmienia los przebiegu konkursu i sprzeciwia się woli milionów Europejczyków.

Michał Szpak

Anna Velikova (EBU), zdjęcie pochodzi z materiałów udostępnionych prasie dzięki uprzejmości EBU i SVT, na zdjęciu Michał Szpak podczas finału Eurowizji 2016

Eurowizja 2016 – faworyci jurorów

Nowy system głosowania ukazał, które państwa swoje wysokie pozycje zawdzięczały jurorom, a które za awans z ostatnich pozycji mogły podziękować milionom telewidzów.  Jury najmocniej wsparło Maltę, Czechy i Izrael. O ile reprezentująca Maltę Ira Losco bez wsparcia jurorów awansowałaby do finału, aczkolwiek dokonałaby tego z ostatniego premiowanego miejsca, nie zaś z top 3, o tyle Czeszka Gabriela Guncikova i reprezentant Izraela Hovi Star znaleźliby się poza finałem. Miejsce Czech zajęłaby Bośnia i Hercegowina, natomiast Izrael musiałby ustąpić miejsca Macedonii.  Z kolei Gruzja dzięki wsparciu jurorów awansowała do finału Eurowizji w miejsce Białorusi. Podczas sobotniego finału jurorzy mocno wspierali też Hiszpanię i Holandię, które w televotingu nie cieszyły się już tak dużym uznaniem.

 

Michał Szpak i Sergey Lazarev  – dlaczego zostali skrzywdzeni przez jurorów?

Podczas finału Eurowizji jurorzy najbardziej skrzywdzili Michała Szpaka – w ich głosowaniu Polak zajmował przedostatnie miejsce, tuż przed Niemką, Sergeya Lazareva, któremu odebrali zwycięstwo – Rosjanin wygrał w televotingu oraz Austriaczkę, której piosenka w głosowaniu jurorów uplasowała się na  odległym 23. miejscu, u widzów zaś była w pierwszej dziesiątce.  Teoretycznie głosy jurorów mają zapobiec upolitycznieniu konkursu i wypaczaniu jego wyników przez diasporę. W praktyce osoby wytypowane do oceny eurowizyjnych wystąpień, nierzadko kierowały się niezrozumiałymi kryteriami.  Równie nisko oceniały show przygotowane przez Sergeya Lazareva i spokojny, wyważony występ Michała Szpaka, który może pochwalić się wspaniałym głosem. Nie podobała im się też Austriaczka, która jako jedyna zaśpiewała całą piosenkę w języku francuskim. Wysokie noty jurorów przypadały Malcie, która nie przygotowała ani wyrafinowanego show, ani też nie mogła pochwalić się zjawiskowym wokalem swojej reprezentantki – Iry Losco.  Ze względu na brak uzasadnień, trudno zrozumieć, w czym propozycja Malty była lepsza od Michała Szpaka czy Sergeya Lazareva.

zoe

Anna Velikova (EBU), zdjęcie pochodzi z materiałów prasowych udostępnionych przez EBU i SVT, na zdjęciu ZOE podczas finału Eurowizji

Sergey Lazarev – do zwycięstwa wystarczyłyby mu małe punkty

Sergey Lazarev blisko od połowy składów jurorskich nie otrzymał żadnego punktu, jest to dość zagadkowe zjawisko, zważywszy na to, iż Europejczycy pokochali rosyjską piosenkę i uplasowali ją na pierwszym miejscu w televotingu. Sergey Lazarev przygotował spektakularny występ, który nie mógł przejść niezauważony. Jurorzy mogli mieć do niego zastrzeżenia, ale czy nie zasługiwał choć na jeden punkt? Gdyby każda z komisji jurorskich przyznała Rosjaninowi  1-2 punkty, to on w nocy z 14 na 15 maja sięgnąłby po Grand Prix.  Co ciekawe, Sergey Lazarev został wysoko oceniony przez jurorów podczas I półfinału Eurowizji. W finale jednak stał się dla wielu z nich przeźroczysty. Tymczasem widzowie w całej Europie widzieli w nim zwycięzcę zarówno I półfinału, jak i finału Eurowizji. Wszystkie kraje przyznały mu punkty w televotingu, zazwyczaj były to dość wysokie noty – Rosjanin uzbierał najwięcej 12-tek i 10-tek spośród wszystkich uczestników.  Polscy widzowie przyznali mu 8 punktów. W przypadku Michała Szpaka mieliśmy do czynienia z jeszcze większą dysproporcją głosów – 3. miejsce u widzów i przedostatnie, 26. u jurorów.  Niektórzy tę różnicę tłumaczą równoważeniem głosów polskiej diaspory. Trudno jednak uwierzyć w to, by Michał Szpak został wyniesiony na 3. miejsce wyłącznie dzięki głosom Polonii. Jest to możliwe, zważywszy na fakt, iż Polak otrzymał punkty od 35 krajów,  w tym z Albanii i Azerbejdżanu, gdzie trudno mówić o Polonii. Telewidzowie potrafili wznieść się też poza konflikty polityczne, skupiając się na wartości samych piosenek. Ukraińscy widzowie przyznali maksymalną notę – 12 punktów Sergeyowi Lazarevowi, który bronił rosyjskich barw. Z kolei Rosjanie zgromadzeni w sobotni wieczór przed telewizorami przyznali 10 punktów Jamali reprezentującej Ukrainę. Polacy przekazali 8 punktów Sergeyowi Lazarevowi, Rosjanie zaś 5 punktów Michałowi Szpakowi. Reprezentant Polski otrzymał też punkty z Białorusi.

Jamala

Anna Velikova (EBU), zdjęcie pochodzi z materiałów prasowych udostępnionych dzięki uprzejmości EBU i SVT, na zdjęciu Jamala zwyciężczyni Eurowizji 2016 podczas finału konkursu

Kontrowersje wokół Eurowizji 2016. Jamala złamała regulamin konkursu?

Tydzień poeurowizyjny okazał się źródłem ogromnych emocji –  nie ustają spekulacje dotyczące ogromnych rozbieżności w głosowaniu  widzów i jurorów. Oliwy do ognia dolewają kolejne doniesienia. Jedna z duńskich jurorek przyznała publicznie, iż źle zinterpretowała zasady rządzące Eurowizję  i kraj, któremu przyznała jeden punkt, w rzeczywistości był jej faworytem. Rosyjska telewizja opublikowała z kolei rozmowy, które wprawdzie nie miały wpływu na głosy jurorów – ci głosowali w przededniu rozmowy telefonicznej, ale mogą budzić wątpliwości co do niezależności jurorów. Jeśli do tego dodamy jeszcze aferę medialną, jaka wybuchła tuż przed finałem Eurowizji za sprawą brytyjskiego tabloidu, który zdjęcie pochodzące z kampanii społecznej przedstawił jako dowód na to, iż Sergey Lazarev w przeszłości był aktorem porno, to maluję się smutny obraz. Jeszcze nigdy żaden artysta biorący udział w Eurowizji nie był poddany tak silnej nagonce. Czarny PR miał go zdyskredytować, kogo bowiem obchodzą sprostowania delegacji rosyjskiej, że w rzeczywistości zdjęcie pochodziło z kampanii mającej na celu walkę z przemocą wobec kobiet? Dziś w mediach pojawiła się kolejna informacja, która kładzie się cieniem na tegorocznej Eurowizji.  Zwycięski utwór 1944 miał zostać wykonany przez Jamalę w maju 2015 roku, choć regulamin konkursu wyraźnie zabrania wysyłania na Eurowizję piosenek, które ujrzały światło dzienne przed wrześniem roku poprzedzającego konkurs.  Z tego powodu w przeszłości niektóre piosenki zakwalifikowane do polskich preselekcji, zostały zdyskwalifikowane. Czasem wystarczyło jedno nagranie, z którego wynikało, że dany artysta wykonał utwór dla grupy 20 znajomych w lokalnej restauracji.  Nie brakuje też głosów, że tytuł utworu Jamali, który nawiązuje do wygnania Tatarów krymskich przez Stalina, łamie zasadę dotyczącą apolityczności zgłaszanych utworów.


W morzu przypuszczeń trudno znaleźć prawdę, niemniej jedno jest pewne. Wyniki Eurowizji jeszcze nigdy nie były tak kontrowersyjne, a jednocześnie sam konkurs nigdy nie stał na tak wysokim poziomie muzycznym jak w 2016 roku.  Mamy nadzieję, że pomimo braku wsparcia ze strony jurorów dla Michała Szpaka, TVP nie zrezygnuje z Eurowizji. Stanowi ona doskonałą okazję do poznania artystów, o których prawdopodobnie nigdy nie usłyszelibyśmy w krajowych mediach. Pozostaje mieć nadzieję, że w przyszłym roku  ostateczny werdykt nie będzie budził żadnych wątpliwości. Niewątpliwie dużo zależy od doboru jurorów – w komisjach nie powinny zasiadać osoby, które mają jakikolwiek związek z rywalizującymi utworami np. współpracują z tym samym kompozytorem, który napisał jedną z konkursowych piosenek. Nawet jeśli ich ocena będzie obiektywna, widzowie zawsze będą mieli wątpliwości co do jej bezstronności.